niedziela, 3 listopada 2013

4

-Eh...- westchnął ciężko.
- Też nie wiem właśnie co zrobić. To wszystko mnie dobija. Zresztą wiele z tym zrobić nie mogę. Tym bardziej mu o tym powiedzieć...
- No jeśli mu o tym powiesz to na pewno będzie niefajnie. Jak On się o tym dowie to go na pewno więcej nie zobaczysz, a wtedy będzie tak jak ostatnio.
- A co jeśli, np. on też?- spytałem spoglądając na niego.
- Ja bym się nie łudził tym, dla Ciebie to może jest coś innego, ale dla niego to może być zwyczajnie tylko seks i miła gadka.- odpowiedział  z rozczulonym wzrokiem.
-Przecież wiem o tym... Dobrze wiem o tym.- schowałem twarz w dłonie.
- A tak właściwie to jak to się stało? Przecież to zawsze w tym jest 0 uczuć, a tu proszę... Zakochałeś się. - pogłaskał mnie po plecach.
- Sam nawet nie wiem jak, po prostu się stało. Nie wiem jak i kiedy. To chyba przez to, że jako jedyny liczył się trochę ze mną. Mimo, że służę tylko do jednego, miał jakby trochę szacunku do mnie.- westchnąłem.- Wiesz, że nie raz przychodził tylko po to, żeby ze mną porozmawiać?
- Naprawdę? Jeśli serio taki jest, no to faktycznie. Sam nie wiem jakbym ja się poczuł.
- Nie raz mam ochotę stąd uciec, wiesz? I żyć normalnie jak człowiek, zamieszkać z kimś pod jednym dachem. Może założyłbym rodzinę... A tak jestem tu związany póki sami mnie nie wywalą.
- Wiem dobrze jak się czujesz. Sam mam takie marzenia, chociaż teraz już wiem, że się nie spełnią.- spojrzał na mnie i wstał.
- Dlaczego tak sądzisz, że się nie spełnią?
- Eh.. już nie ważne. Ja już pójdę..-podszedł do drzwi.- Trzymaj się.- wyszedł.

******

Wieczór. Standardowe moje miejsce pobytu. Dzisiaj jest kompletny spokój, aż dziwne... Od kilku dni jest jakiś spokój. A ja tylko siedzę i wyczekuję jego. Jednak i dzisiaj nie zanosi się na to, aby przyszedł.


******

Minęło kilka dni od mojej rozmowy z Shanem, który teraz adekwatnie mnie ignoruje. A moje uczucia wcale się nie zmieniły, jedynie przybrały na sile, a skąd wiem? Po prostu brakuje mi Michaela, zresztą Shane'a również. Zawsze się przyjaźniliśmy od wielu wielu lat. Ostatnio zrobiłem się strasznie sentymentalny i jakiś tęskliwy.
Michael.... Cholernie mi go brakuje, nawet jeśli miałbym być do końca życia jego szmatą to zniósłbym to, gdyby traktował mnie tak jak zawsze. Proszę... Przyjdź... Chcę Cię znowu zobaczyć, Twoje brązowe oczy, przydługawe proste włosy w kolorze ciepłego brązu. Chcę poczuć ciepło Twojego ciała, dotyk Twoich dłoni, Twój zapach....

******

- Ei... Złociutki, co się stało? - spytał przygarniając mnie do siebie.
- Nic się nie stało.
- Przecież widzę, że jesteś przygnębiony.- stwierdził zamykając drzwi.
- Nie jestem przygnębiony.- uśmiechnąłem się lekko.- Dawno Ciebie tu nie było.
- Dużo pracy.- usiadł na skraju łóżka.- Tak właściwie to ja mam coś dla Ciebie.- zerknąłem zaciekawiony.
- Co takiego?- spytałem opierając się o parapet okna.
- Twoje zdjęcia, pomyślałem, że chciałbyś je pewnie zobaczyć.- wstał i wyciągnął dużą papierową kopertę.- Proszę, obejrzyj sobie.
- Dziękuję, ale nie było takiej potrzeby.- zajrzałem do koperty i odłożyłem ją na stolik.- Później sobie obejrzę.- odparłem uśmiechając się.
Uśmiechnął się podszedł do okna, zasłonił je zasłoną i przysunął się do mnie.
- Tęskniłem, wiesz?- znów się uśmiechnął i lekko mnie pocałował. Nie wiedzieć czemu lekko odsunąłem się od niego z wymijającym uśmiechem.
- Co jest?- spojrzał mi w oczy.
- Nic, przepraszam...
- Zrobiłem coś nie tak?- spytał.
- Tak...- uśmiechnąłem się.
- Em.. tylko co?
- Wiem, że to głupie, dziecinne...- spojrzałem w podłogę.
- Na pewno nie jest głupie. Powiedz o co chodzi.- pogłaskał mnie po policzku.
- Jedyne co zrobiłeś źle to to, że jesteś dla mnie zbyt delikatny, a ja to źle interpretuję.
- Nadal nie rozumiem. Jak to źle to interpretujesz?
- Eh.. już nie ważne.- uśmiechnąłem się.
- Ważne, więc słucham.
- Widzisz... Ja nie traktuję Ciebie jak kolejnego klienta, jesteś dla mnie ważny, w pewien sposób się do Ciebie przywiązałem. Tęsknię za Tobą kiedy Ciebie nie widzę. Czuję coś do Ciebie...- wyszeptałem ostanie słowa i wtuliłem się w niego.- Przepraszam.
- Nie przepraszaj- przytulił mnie- to nie Twoja wina, że Twoje serduszko wybrało akurat mnie, a ja też jestem do Ciebie w pewien sposób przywiązany.
- Pocałuj mnie..- wyszeptałem.
Jak na zawołanie poczułem jego ciepłe wargi na swoich, momentalnie zaprosiłem jego język do środka. Moje dłonie odruchowo objęły jego szyję, moje nogi rozstawiły się mimowolnie zapraszając go do większej bliskości. Oderwał swoje usta od moich, spojrzał głęboko w moje oczy i uśmiechnął się. Przyciągnąłem go z powrotem do siebie, zaciskając dłoń na kawałku jego pomiętej koszuli, powoli ją zdejmując. On cofnął się nadal mnie całując, usiadł na brzegu łóżka zapraszając mnie na swoje kolana. Ochoczo spełniłem jego prośbę rozsiadając sie okrakiem na jego udach, a ja w międzyczasie zostałem pozbawiony części odzieży. Pieścił językiem moja skórę na szyi, klatce piersiowej, drażnił moje sutki, znów robił to delikatnie jednakże z jakaś pasją. Odruchowo zacząłem ocierać się o jego krocze, a moja dłoń powędrowała w stronę jego podbrzusza, kiedy on ją zatrzymał i pocałował ją po czym pozbawił mnie reszty odzieży. Po chwili obaj byliśmy zupełnie nadzy. Dwa rozgrzane ocierające się ciała, które chcą jednego. Bez żadnego wahania z mojej strony sam nabiłem się na jego członka, odwalając prawie, że całą robotę. Mimo chwilowego bólu, chciałem zrobić to jak najlepiej, co zostało mi dobrze wynagrodzone odrobiną pieszczot. Po kilku chwilach leżałem już wtulony w jego bok, myśląc o tym jak bardzo się do niego przywiązałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz