- Nieźle Cię ktoś podrapał.- stwierdził oglądając moje plecy.
- Wiem przecież.- odparłem z grymasem.
- Ten człowiek musiał mieć strasznie długie paznokcie.- dodał.
- Dlaczego?- spytałem.
- Jedna rana nadaje się chyba do szycia. Zawołam Sue niech to zobaczy.- odparł i wyszedł z pokoju.
Po chwili wrócił razem z niską brunetką w dość dojrzałym wieku.
- No to pokażcie mi to.- spojrzała na wskazaną ranę.- Coś Ty robił, że aż tak Cię podrapał?
- Ja nic.- odpowiedziałem.
- Aha.. Dobra ja nie wnikam w szczegóły, ale widząc po tym to zabawa była przednia.
- Jeśli to można nazwać zabawą to owszem.- zaśmiałem się nieśmiało.
Po chwili kobieta zajęła się moją raną i rozmawialiśmy sobie. Mimo tego, że to miejsce zbyt przyjemne nie jest panuje tu dość luźna atmosfera. Często rozmawiamy sobie o poprzednich wieczorach albo o czymś zupełnie innym.
- Gotowe. -oznajmiła kobieta.- Ale lepiej by było, jakbyś dostał z 1-2 dni spokoju, żeby się chociaż trochę zagoiło, jeszcze zakażenia dostaniesz. To może ja sama pójdę mu powiedzieć.- dodała i wyszła.
Tak jak powiedziała tak poszła do szefa. A Sue? Sue jest naprawdę świetna, matkuje wszystkim i wszystkimi się opiekuje.
Nadal siedziałem w swoim pokoju tyle, że teraz sam. Myślałem, dużo myślałem. Coraz częściej mam dość tego miejsca mimo niektórych jego uroków i przyjaciół. Gdyby nie to, że jesteśmy jak bydło w pewien sposób oznakowani to bym stąd uciekł jak najszybciej. Niestety... nie da się. Jednak moje myśli szybko wróciły do czegoś zupełnie innego, do kogoś. Od kliku dni nieprzerwanie o nim myślę. Nie było tygodnia, żeby nie przyszedł choć raz. Zdarzały się przypadki, że przychodził tylko po to, żeby porozmawiać. Co dla mnie było czymś zupełnie nowym. Zawsze moja rozmowa z klientelą była ograniczona do wydawanych mi nakazów, rozkazów, ewentualnie pytali jak mi na imię.
***
Zbliżał się wieczór kiedy do mojego pokoju wszedł mój alfons wraz z Michaelem.
- Iker, widzisz mamy sprawę, znaczy się bardziej on, ale tu sam musisz wyrazić na to zgodę.- zaczął starszy mężczyzna.
- A o co chodzi?- spytałem.
- Już tłumaczę. Bo widzisz, ja jestem pewnego rodzaju artystą. Jestem rysownikiem, coś tam namaluję porobię zdjęcia. Ostatnio szykuję wystawę i potrzebowałbym kogoś do pozowania.
- Jeśli Pan Fosher się zgadza to co ja mam do gadania?-spojrzałem na starszego mężczyznę
- Jest jeden haczyk, na który różnie mógłbyś zareagować. Musiałbyś pozować nago.-dodał spoglądając na mnie z nadzieją.
- Mhm...Ale dlaczego padło na mnie?- spytałem młodszego.
- Uważam, że świetnie byś się do tego nadawał, jesteś fotogeniczny, masz symetryczną twarz, wręcz hipnotyzujące oczy...- urwał wywody i spytał.- To jak zgodzisz się? - dołączając namawiający uśmiech.
- No dobrze...- zgodziłem się zrezygnowany.
- Dziękuję, nawet nie wiesz jak mi tyłek ratujesz.- uśmiechnął się.- To przyjadę po Ciebie jutro rano koło 9, ok?- zwrócił się do starszego mężczyzny.- Odstawię go z powrotem rano następnego dnia. Będzie dobrze?
- No dobrze, dobrze.- po czym wyszedł.
- To pamiętaj jutro rano. Tylko się wyśpij.- pomachał ręką na pożegnanie.
W odpowiedzi tylko się uśmiechnąłem.
Ja mam być "modelką"?! To chyba jakiś żart.....
***
Ledwo wybiła godzina 6 rano, ja już nie spałem. Chodziłem trochę poddenerwowany. Przecież ja nie dam rady. Jestem zbyt nieśmiały, po za tym ja chyba nie umiem tak. Czas leciał mi nieubłaganie, ja tylko umyłem się wysuszyłem zjadłem coś szybko, a już była 8 rano. Usiadłem przy oknie i patrzyłem. Nie spostrzegłem się nawet kiedy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Otworzyłem.
- To jak gotowy?- spytał melodyjnym głosem.
- Wydaje mi się, że tak.- odparłem.
- No to chodź.
Zamknąłem drzwi i poszedłem za nim na zewnątrz. Jak ja dawno nie byłem za murami tego budynku. Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy w stronę przedmieścia. Po 10 minutach wjechaliśmy do bogatej dzielnicy i zatrzymaliśmy się na podjeździe przed dość nowoczesnym domem z wielkimi oknami. Otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka. Zaprowadził do obszernego salonu.
- Rozgość się jak u siebie.- uśmiechnął się.- Może chcesz coś do picia?- spytał przechylając głowę.- Może jakiegoś drinka na odwagę? Hm..? I mnie się nie bój, nic Ci tam nie nasypię.- zaśmiał się i wyciągnął z szafki butelkę trunku.- Heh, jesteś cudowny, a wiesz czemu?
- Ja cudowny? Raczej nie. - skwitowałem.
- Eh.... Nie doceniasz siebie.- uśmiechnął się.- Z tego co zdążyłem zauważyć masz świetny charakter. Masz się czym pochwalić, a jednak jesteś jednocześnie bardzo skromny i nieśmiały.- podał mi szklankę i ciągnął dalej- Masz jakby dwie strony siebie. Na co dzień jesteś właśnie skryty, ale w Tobie jednak jest jakieś zwierzątko domagające się uwagi.
- Pan chyba trochę przesadza.
-Ei.. umawialiśmy się, że bez żadnego "pan".
-No tak, przepraszam.- uśmiechnąłem się lekko.
- Chodź zaprowadzę Cię do pokoju.
Posłusznie poszedłem za nim do jednego z pokojów na piętrze z wielkim oknem na wschód. Po boku stało łóżko, na ścianie wisiało lustro, jakieś krzesełko w kącie i tyle. Jednak kolory sprawiały przyjemną atmosferę.
-Ok, zostawię Cię samego, żebyś się nie krępował. Twoje zadanie będzie takie, rozebrać się, położyć na brzegu łóżka i ładnie wyglądać, ok?- wyszczerzył się delikatnie.- To ja idę po aparat i szkicowniki.
Posłusznie pozbyłem się swojego ubrania, przeczesałem włosy palcami i położyłem się na boku w skraju łóżka, lekko zakrywając cienką kołdrą. Po chwili wrócił Michael z aparatem i szkicownikiem.
Spojrzał na mnie, odłożył przyniesione rzeczy.
- Jeśli się wstydzisz to możesz zamknąć oczy tak jakbyś spał.- powiedział ciepłym głosem.
- Nie.. chyba dam radę.- dodałem.
- To postaraj się wyglądać choć trochę seksownie, ok?- spytał z uśmiechem który odwzajemniłem.
Zrobił mi kilka zdjęć po czym zaczął je przeglądać.
- Co jak co, ale miałem dobre przeczucie.- spojrzał na mnie zadowolony.- To teraz rysunek. tylko może zmień trochę pozycję. Tu nawet możesz serio zasnąć, będzie wyglądało subtelniej. O już wiem.- powiedział z entuzjazmem.- Ułóż się lekko na brzuchu i podwiń sobie ręce pod głowę. Tak będzie dobrze.
Posłusznie zrobiłem to co mi nakazał, a on sam usiadł na krzesełku w drugim końcu pokoju zaczynając szkic.
Czas płynął dość szybko na rozmowie, która była dość ciekawa. W ciągu zaledwie 3 godzin opowiedział mi całą historię swojego życia. Czym trochę mnie onieśmielił, po raz pierwszy ktoś tak prawdziwie się przede mną otworzył.
****
Nawet nie spodziewałem się, że czas po za murami tego miejsca płynie tak szybko. Cieszyłem się, że nie muszę tam wracać choć na 1 noc.
Po wspólnie przygotowanym posiłku usiadłem z nim w salonie przed telewizorem. Po dłuższym czasie zrobiło mi się jakoś chłodno i delikatnie przytuliłem się do jego ramienia. Przymknąłem oczy.
Ja chyba oszalałem albo coś w tym stylu, ale ja chyba się zakochałem. Wiele bym oddał, żeby zostać tutaj na dłużej.
Po krótkiej chwili zamyślenia poczułem jego dłoń gładzącą moje włosy. Otworzyłem oczy i lekko uniosłem głowę, aby spojrzeć w jego jasnobrązowe oczy. Bez chwili wahania pocałowałem go, on uchwycił moją głowę w swoje dłonie, wpijając się namiętnie w moje usta. Moje dłonie powędrowały na jego boki, lekko zadzierając materiał koszuli. Oderwał się na chwilę ode mnie uśmiechnął się delikatnie, chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą do pokoju z dużym łóżkiem. Delikatnie popchnął mnie na łóżko i przyklęknął między moimi nogami, ponownie całując. Przylgnął do mojego ciała odkrywając je kawałek po kawałku, a moją twarz zalał pąsowy kolor. Delikatnie dotykał mojego ciała, trochę jakby bał się, że mnie potłucze, moje dłonie także wędrowały po jego wpółnagim, rozgrzanym ciele. Zaczął całować moją szyję, klatkę piersiową, pieścił palcami moje sutki co jakiś czas je liżąc. Jedna z jego dłoni powędrowała w kierunku moich pośladków, przysunął się bliżej mojego wejścia lekko na mnie napierając. Sekundę później, jednym zdecydowanym ruchem znalazł się we mnie. Delikatnie i powoli zaczął się poruszać we mnie, jednocześnie całując mnie i pieszcząc mojego członka. Ból szybko ustąpił, jednak on nadal nie zwiększał tempa swoich ruchów. Dość powolne ruchy i inne jego poczynania były ucztą dla moich zmysłów. Po raz pierwszy ktoś traktował mnie tak delikatnie. Nieco później już z lekka zirytowany nieco go ponaglałem, dość ochoczo spełnił moja prośbę, na co otrzymał ode mnie dość spora gamę różnych jęków i innych dźwięków. Nie zajęło to dużo czasu, abyśmy osiągnęli szczyt wymawiając nasze imiona. Położył się obok mnie lekko zmęczony, a ja przytuliłem się do jego ciepłej piersi i przykryłem nas kołdrą.
- Dziękuję, dziękuje Ci za ten dzień wolności.- wyszeptałem.
W odpowiedzi otrzymałem krótki pocałunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz