Nudzi mi się, nudzi, potwornie. Nie mam tu zupełnie nic do roboty. Tam przynajmniej coś się działo, można było porozmawiać, pośmiać się, zwierzyć. A tutaj? Nie mam za bardzo jak z nim rozmawiać. Owszem on się stara, zaczyna jakąś nieskładną rozmowę, ale i tak mu to nie wychodzi. Po za tym po głowie chodziła mi jeszcze jedna myśl.... Podszedłem do drzwi jego pracowni.
- Eh.. nudzę się, co robisz? - spytałem stojąc w futrynie drzwi.
- Maluję, nie widzisz? - spytał nawet nie zwracając na mnie uwagi.
- Widzę, od tygodnia nic innego nie robisz. - skrzyżowałem ręce.
- A co miałbym robić? - spytał zerkając na mnie.
- Coś innego.
- Co na przykład?
- Cokolwiek innego. Dobra nieważne.. - spuściłem wzrok na podłogę.
- Coś nie tak? - spytał przeciągając się z grymasem na twarzy.
- Nie.. Wszystko w porządku.- uśmiechnąłem się blado.
- A co ja mam poradzić Tobie, że się nudzisz? Hm.? - spytał przekręcając śmiesznie głowę na bok.
- Zabawnie wyglądasz jak tak robisz.- zwróciłem uwagę.
- "Tak"? To znaczy jak? - spytał znów robiąc ten zabawny ruch.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. - podszedłem trochę bliżej i przyjrzałem się malowanemu obrazowi.- Ładne to to. - skomentowałem.
- Podoba Ci się? - spytał zdziwiony.
- Tak. Taki tajemniczy jest. - dodałem po chwili -Zupełnie jak Ty.
Odwrócił głowę w moją stronę patrząc na mnie przenikliwie - Tutaj się mylisz. Nie jestem jakiś tam tajemniczy, zamknięty w sobie. Łatwo mnie rozgryźć, tylko trzeba chcieć. - uśmiechnął się, znów boleśnie przeciągnął się na stołku i powrócił do malowania.
- Dobra, to skoro znowu mnie zbywasz malowaniem to nie będę Ci przeszkadzać. - pogłaskałem przelotnie jego ramię i chciałem wyjść z pokoju.
- A kto Ci powiedział, że mi przeszkadzasz? - spytał nie odrywając oczu od płótna.
- No niby nie powiedziałeś tego, ale ja nie chcę Tobie przeszkadzać w pracy. Bo widzę, że masz jakąś wielką wenę dzisiaj.- odparłem znowu stojąc w futrynie drzwi.
- Tak coś mnie naszło.
- To dobrze. - uśmiechnąłem się. - A może przynieść Ci coś do picia czy coś? Siedzisz tu od rana, a jest popołudnie.
- Nie, dziękuję. - odwzajemnił uśmiech odgarniając kosmyk włosów.
- No to ja nie przeszkadzam. - powiedziałem i wyszedłem, poszedłem w stronę salonu, włączyłem telewizor usiadłem na dywanie przed niskim stolikiem i zacząłem przebierać solone orzeszki.
Bezmyślnie siedziałem tak przed tym stolikiem gapiąc się w poruszający obraz w telewizorze. Po chwili zacząłem zastanawiać się ile czasu już tutaj jestem. Doszedłem do wniosku, że nieco ponad miesiąc. Od jakichś 3 tygodni śpię razem z nim w jednym łóżku, ale nic po za tym. Tylko połozy się za moimi plecami, przytuli, ewentualnie pocałuje w głowę. W końcu sam nazwał mnie swoją zabawką, swoją własnością. To dlaczego mnie nie "używa"? Nie "użył" mnie od incydentu z tymi dziwnymi tabletkami. Pewnie teraz żałuje, ze mnie stamtąd wyciągnął. W ciągle też powtarza mi, że jeśli nie chcę tu być to mogę iść droga wolna, tylko.. dodaje do tego : "Tylko jak będzie Ci zimno czy coś to idź szukać nowego burdelu, nie do mnie." Dlatego stąd nie pójdę. W sumie to ja go nawet lubię, tylko boję się go. Czasem jest nerwowy i wręcz przerażający, nigdy nie wiadomo co zaraz zrobi, ale z drugiej strony magnetyzuje.
Przez te całe myślenie nie zauważyłem nawet, że już jest po 20 i oglądam jakieś wenezuelskie gówno. Usłyszałem kroki, odwróciłem głowę w stronę kuchni i wróciłem wzrokiem do telewizora.
- Co Ty oglądasz?- spytał nieco rozbawiony.
- Sam nie wiem.- zaśmiałem się chowając głowę w dłonie.
- To po co to oglądasz? - spytał przemieszczając się po pokoju.
- Sam nie wiem. Zamyśliłem się. - odwróciłem się od stolika po chwili pytając - I jak skończyłeś malowanie na dziś?
- Mhm. - mruknął rozsiadając się na kanapie. Dodał po chwili marudząc. - Jak mnie bolą plecy.
- Musisz zainwestować w wygodniejszy stołek chyba.- usiadłem obok niego na kanapie. - Jak chcesz to trochę Ci je pomasuję. - zaproponowałem nieśmiało.
- A mógłbyś? Będę Ci wdzięczny.
- To się odwróć. - nakazałem. Odwrócił się, zgarnąłem jego włosy na jedno ramię i zacząłem masować jego plecy. Po dłuższej chwili ciszy skomentował :
- Co jak co, ale umiesz wymasować obolałe plecy. - zaśmiał się pod nosem i odwrócił wziął jedną moją dłoń i zaczął się jej przyglądać i kontynuował swoją wypowiedź. - A masz takie drobniutkie dłonie.- uśmiechnął się ciepło, przelotnie musnął palcem mój nos i dodał. - Uroczy z Ciebie chłopiec.- wstał z kanapy, poczochrał moje włosy.- Idę się wykąpać. - poszedł w stronę schodów i rzucił po drodze - Tylko potem przyjdź do mnie. Nie lubię spać sam.
- Ok, ok. - zaśmiałem się cicho i próbowałem się uspokoić. Przynajmniej opanować wypieki. Miło jest usłyszeć coś miłego pod swoim adresem. Posiedziałem jeszcze chwilę w salonie, po czym poczłapałem do łazienki również się wykąpać. Sprawdziłem najpierw kątem oka czy on jest w sypialni. Upewniony, że leży w łóżku poszedłem się wykąpać. Moje myśli krążyły bez celu wokół jednego. Przez te wszystkie lata spędzone w burdelu, codziennie miałem z kimś ten fizyczny kontakt. Może to i dziwne, ale teraz doskwiera mi tego brak.
Czyściutki i pachnący poszedłem do sypialni, ostrożnie wlazłem pod kołdrę, przytuliłem się do jego ciepłego ramienia. Zauważyłem jednak, że on nie śpi i cicho zapytałem, aby się upewnić.
- Śpisz? - wyszeptałem.
- Nie, a co?- mruknął cicho.
- Tak tylko pytam. - odparłem zdawkowo.
- Na pewno wszystko ok?
- Tak wszystko w porządku. odpowiedziałem i odwróciłem się na lewy bok. A on tak jak zawsze przytulił się do mich pleców, obejmując mnie w pasie. Westchnąłem cicho. Oparł się na łokciu i patrzył na moją twarz.
- Co tak na mnie patrzysz? - zapytałem.
- Patrzę na mój mały skarb. - pogłaskał mnie palcem po policzku.
- Aż taki mały to ja nie jestem. - odparłem.
- Ale to nie zmienia faktu, że jesteś jeszcze chłopcem. Wyrośniętym, ale chłopcem. - mówił kreśląc zygzak na moim ramieniu. - A do tego jesteś ślicznym chłopcem. - No i masz jak nic burak na twarzy. - I jak niewiele trzeba, żeby Cię zawstydzić. - zaśmiał się cichutko, złapał mój podbródek i delikatnie mnie pocałował. Z chęcią odwzajemniłem ten delikatny pocałunek na co otrzymałem kolejną delikatną pieszczotę. Dłonią delikatnie gładził moje ramię, udo. Całował mnie bez przerwy, delikatnie trącając mój język swoim. Jego dłoń wylądowała na moim brzuchu, zawijając moją koszulkę. Po chwili oderwał się od moich ust i zszedł z pocałunkami do mojej szyi. Mimowolnie przewróciłem się na plecy, przekręciłem głowę w drugą stronę, nieśmiało smyrając palcami jego plecy. Było mi tak błogo i przyjemnie, a moje ciało chciało więcej. Tak, własnie, chcę więcej. Po chwili zdjął zupełnie moją koszulkę, całował mój tors, brzuch, coraz niżej. Cicho westchnąłem kiedy potarł dłonią moje krocze. Momentalnie poczułem jak wsuwa dłoń pod moje bokserki. Cały zadrżałem. Zsunął ze mnie moje bokserki, rzucił je gdzieś w kąt. Delikatnie objął dłonią mojego penisa po czym wziął go do ust. Ssał go, lizał. Robił to tak umiejętnie, chyba nikt jeszcze nie robił mi tego tak dobrze. Otworzyłem oczy, spojrzałem w jego stronę. Widziałem go w pozycji na czworaka, jednocześnie zajmował się mną jak i sobą. Nie wiedzieć dlaczego, ale ten widok podniecał mnie jeszcze bardziej. Rozsunąłem nogi jeszcze bardziej, dając mu do zrozumienia, że to mi nie wystarczy. Przeczołgał się przeze mnie, dosięgnął moich ust, całując mnie namiętnie. Dość delikatnie wdarł się do mojego wnętrza, tak samo delikatnie poruszając się we mnie. Niemalże leżał na mnie. Objąłem jego plecy, wciskając paznokcie w jego skórę. Moje całe ciało drży z przyjemności, a jęki i stęki mówią same za siebie, że jest mi piekielnie dobrze. Minęło jeszcze trochę czasu zanim przeżyłem jeden z najlepszy orgazmów w moim życiu. Po wszystkim tak jak zawsze, uśmiechnięty, przytulił się do moich pleców, ucałował moją głowę, szepnął "dobranoc".
niedziela, 23 lutego 2014
niedziela, 9 lutego 2014
7
Leżę sobie w łóżku sam, całą noc miałem spokój, odpocząłem, wyspałem się, nawet miałem sen. Śniło mi się to co stało się jakoś miesiąc temu, w jego domu. Z nim i z nim. Nadal jakoś nie mogę tego zapomnieć. Od tego czasu nie pojawił się także Michael, a ja znów zaczynałem po prostu za nim tęsknić, za jego głosem, jego obecnością. Faktycznie był jednym z niewielu moich klientów, którego nie interesował tylko seks. Czasem też się zastanawiałem co robi teraz Lachlan. Jakoś we łbie został mi ten jego uśmieszek, czarne włosy i głębokie ciemne tęczówki.
Wstałem, bo co mogę robić, umyłem się, ubrałem i usiadłem na swoim łóżku. Siedziałem i myślałem o swoim beznadziejnym życiu i łudziłem się, że kiedyś stąd wyjdę. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę?- krzyknąłem drzwi sie otworzyły do środka wszedł Shane.
- Cześć.- odparł wchodząc do pokoju, wyciągnął białą kartkę. - Mam coś dla Ciebie.
- Co to?- spytałem.
- Nie wiem, jakiś facet to przyniósł i kazał Ci to dać. - podał mi kartkę, spojrzałem na nią, rozwinąłem i przeczytałem:
"Od chwili kiedy dostaniesz tą kartkę, masz godzinę na to, żeby się spakować. Bierz najpotrzebniejsze rzeczy. Przyjadę po Ciebie.
~~M "
Michael? Nie to chyba ie jego pismo, takie jakieś zbyt staranne, a on bazgrze. Może po prostu się starał.
- I co to? - spytał zaciekawiony Shane?
- Masz. - podałem mu kartkę.
- Hm.. Ten Twój cały Michael? - spytał zaciekawiony.
- Pojęcia nie mam, niby podpisane "M", ale to chyba nie jego pismo.
- Nie?
- Tak myślę, że nie jego, zbyt staranne.
- Hm.. To kto?
- Pojęcia nie mam, ale się okaże.- wstałem z łóżka i zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy.
- A nie boisz się?- spytał siadając na moim łóżku.
- Zawsze się boję, jak mi z takim czymś wyjadą. Zawsze się boję, że zabiorą mnie niby na 1 noc, a nigdy więcej już stamtąd nie wyjdę, czy jak wyjdę to tylko na własny pogrzeb.
- W ogóle ja się dziwię, że Foosher się zgadza na takie coś. Bo jak faktycznie Cię ktoś wywiezie i nigdy nie odstawi z powrotem?
- Nie przejmie się tym bardzo znajdzie sobie zastępstwo.
- Eh... Stalowe nerwy masz.
- No własnie nie. - zaprzeczyłem zapinając kieszenie torby. - Codziennie zjada mnie strach. - usiadłem obok niego. - Teraz też się boję.
- Ej, będzie dobrze. Przecież zawsze jest. Nigdy nic się nie działo to teraz też się nic nie stanie.
- Mam taką nadzieję.- podszedłem do okna.
Nastała cisza, kiedy się odwróciłem jego w pokoju nie było. Nie, to nie.
Znowu zacząłem myśleć czy to jest Michael czy może ktoś inny.
Po upływie ustalonego czasu wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem do holu, usiadłem w fotelu, nie wiedziałem co mam robić. Po kilku minutach zobaczyłem w drzwiach mężczyznę. Od razu mnie zatkało.
- Witaj Iker.- przywitał się z delikatnym uśmiechem.
- Tylko mi nie mów, że to Ty...- załamałem się.
- Niestety masz pecha, bo to ode mnie dostałeś karteczkę.- założył rękę na rękę i spojrzał się na mnie.- Oj będę mieć zajęcie.
- Eh.. a po co miałem się spakować.
- Zobaczysz. A teraz chodź, bo mi samochód wystygnie.
Niezbyt chętnie, ale poszedłem za nim wsiadłem do samochodu, zapiąłem pasy. Ruszyliśmy w drogę, bałem się. Rozglądałem się, widziałem znaki drogowe, mówiące o tym, ze wyjeżdżamy z miasta.
- Dokąd jedziemy? - spytałem cicho.
- Na prawdę chcesz wiedzieć?
- Tak.- odparłem.
- Do Orleanu.
- A na jak długo?
- Na... na zawsze. -odparł zadowolony.
- Jak to?! - spytałem zszokowany.
- Tak to. Chciałem dobrze, chciałem Ci pomóc, to Cię tak jakby wykupiłem.- spojrzał na mnie - I wyprzedzam pytanie. Nie będę Cię do niczego zmuszać. Owszem będziesz moim towarzyszem i w pewnym sensie zabawką, ale serio nie będę Cię musiał zmuszać do niczego. Może raz czy dwa...
- A-ale...
- Hm... - westchnął - wiem co teraz czujesz, ale zobaczysz spodoba Ci się życie ze mną. Ja dbam o swoje zabawki.
Nic już nie odpowiedziałem. Czyli już nie zobaczę Shane'a? I całej mojej "rodziny"? A dlaczego? Bo zostanę zabaweczką. Droga do Orleanu zajęła nam nieco ponad godzinę, po drodze Lachlan zatrzymał się przy obskurnej uliczce i wyszedł na chwilę z samochodu, podszedł do jakiegoś faceta i zaczął z nim rozmawiać. Po kilku chwilach wymienił z nim pieniądze na coś w małym pudełeczku. Wrócił do samochodu, nic nie mówiąc pojechaliśmy dalej. Przejechał przez całe miasto, na jego obrzeżach zatrzymaliśmy się pod ogromnym domem. Wysiadłem za nim z samochodu, podążyłem za nim do drzwi, wszedłem do środka, rozejrzałem się. Niemalże wszystko było czarne, białe lub w ciemnej szarości. Gdzieniegdzie jakiś złoty lub srebrny drobiazg.
- Podoba Ci się? - spytał.
Ja tylko przytaknąłem.
- Twój pokój jest na piętrze 2 drzwi po lewej, jeśli chcesz można go przemalować czy coś.
- Chyba nie będzie takiej potrzeby.
- W sumie jest już trochę późno, jak chcesz to możesz iść spać.
- Em.. to dobranoc. - odrzekłem i poszedłem na górę.
- Dobranoc. - usłyszałem tylko za sobą.
Chwilę później położyłem się zasnąłem nawet nie wiedzieć kiedy.
****
Obudziłem się nagle. Poczułem ciężar na swoim ciele i dłoń na swoich ustach. Otworzyłem oczy szeroko z przerażenia. Jego ręce trzymały moje tuż nad głową, chwilę potem przywiązał je do ramy łóżka. Przechylił się w bok, chwycił przepaskę i przewiązał mi oczy. Pochylił się nad moim uchem i szepnął: - A teraz otwórz grzecznie buzię. - pokiwałem przecząco głową. - Im mniej sprzeciwu tym szybciej przestaniesz cierpieć.- pokiwałem znów przecząco głową, uderzył mnie w twarz.- Otwórz buzię. Nie? Sam Ci ją otworzę.- pociągnął mnie za szczękę i wcisnął mi do ust małą gorzką tabletkę. - Połknij grzecznie, nic Ci nie będzie. Nie chcę Ci zrobić krzywdy.- nie połknąłem - Jak ją tak będziesz trzymać w ustach to zadziała jeszcze szybciej nawet, więc rób z nią co chcesz.- spojrzał na mnie i dodał - No dobry chłopak z Ciebie. - podniósł się ze mnie i chyba wyszedł. Zostałem sam przywiązany w ciemności. Kiedy już pozbyłem się ohydnego gorzkiego smaku tabletki zrobiło mi się gorąco, kręciło mi się w głowie, włosy jeżyły na ciele. Co się ze mną dzieje? Po kilku chwilach usłyszałem znów jego kroki, zmysły jakoś mi się wyostrzyły, poczułem jak ugina się łóżko pod jego ciężarem. Momentalnie poczułem szarpnięcie za brodę i jego brutalny jednak dość przyjemny pocałunek. Zaczął mnie dotykać, wsunął rękę pod moją koszulkę i zaczął kreślić jakieś wzory na moim brzuchu, podjeżdżając coraz wyżej, zahaczając o moje sutki. Złagodził trochę swoje pocałunki zapraszając mój język do przyłączenia się do zabawy. Momentalnie się podnieciłem przez co czułem, że jestem cały czerwony, zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Podciągnął moją koszulkę, pocałował lekko mój pępek i jeździł językiem wokół niego. Jęknąłem cicho z podniecenia, które dawało się już nieźle we znaki. Po chwili szepnął na moje ucho: Widzisz nie jestem taki straszny jak się wydaje.- Po czym przełożył jedną moją nogę i znalazł się pomiędzy nimi. Dotknął dłonią przez materiał mojego krocza, zadowolony mruknął coś pod nosem, a moje podniecenie sięgało już zenitu po niewinnych pieszczotach. Wsunął dłoń pod materiał moich spodenek, lekko dotknął mojego penisa, a już nie wytrzymałem szczytując z głośnym jękiem. Zdjął ze mnie owe spodenki rzucił gdzieś, poczułem jego język liżący moje podbrzusze, zupełnie zimną dłoń trzymającą mojego, znów dumnie stojącego, członka. Cholerna tabletka... Po kilku chwilach oparł moje uda o swoje biodra i brutalnie wszedł we mnie. Krzyknąłem głucho, a z oczu popłynęły mi łzy bólu. To cholerstwo działa niestety w dwie strony. Zaczął poruszać się we mnie, tak jakby nawet i delikatnie, dłonią stymulował mojego członka, językiem krążył po mojej klatce piersiowej. Po kilku głębszych pchnięciach jęczałem i wiłem się jak rasowa dziwka. Było mi gorąco, byłem zmęczony jednak strasznie podniecony. Chciałem więcej, dłużej, mocniej. Czarny najwyraźniej czując, że zaraz dojdę, zacisnął dłoń z całej siły na moim członku. Bolało, ale nie aż tak, poruszał się we mnie w niemalże szaleńczym tempie, głęboko, mocno. Niemalże krzyczałem z ekstazy, dopiero gdy poczułem ciepłą ciecz w moim środku, puścił moją męskość i także pozwolił mi skończyć. Zmęczony dyszałem próbując wyrównać oddech, on położył się obok mnie, rozwiązał mi ręce i oczy, spojrzał zamglonymi oczyma, przykrył mnie kołdrą, a sam położył się obok mnie, przytulając mnie do siebie. Zasnął momentalnie, a ja ja znowu myślę...
Wstałem, bo co mogę robić, umyłem się, ubrałem i usiadłem na swoim łóżku. Siedziałem i myślałem o swoim beznadziejnym życiu i łudziłem się, że kiedyś stąd wyjdę. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę?- krzyknąłem drzwi sie otworzyły do środka wszedł Shane.
- Cześć.- odparł wchodząc do pokoju, wyciągnął białą kartkę. - Mam coś dla Ciebie.
- Co to?- spytałem.
- Nie wiem, jakiś facet to przyniósł i kazał Ci to dać. - podał mi kartkę, spojrzałem na nią, rozwinąłem i przeczytałem:
"Od chwili kiedy dostaniesz tą kartkę, masz godzinę na to, żeby się spakować. Bierz najpotrzebniejsze rzeczy. Przyjadę po Ciebie.
~~M "
Michael? Nie to chyba ie jego pismo, takie jakieś zbyt staranne, a on bazgrze. Może po prostu się starał.
- I co to? - spytał zaciekawiony Shane?
- Masz. - podałem mu kartkę.
- Hm.. Ten Twój cały Michael? - spytał zaciekawiony.
- Pojęcia nie mam, niby podpisane "M", ale to chyba nie jego pismo.
- Nie?
- Tak myślę, że nie jego, zbyt staranne.
- Hm.. To kto?
- Pojęcia nie mam, ale się okaże.- wstałem z łóżka i zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy.
- A nie boisz się?- spytał siadając na moim łóżku.
- Zawsze się boję, jak mi z takim czymś wyjadą. Zawsze się boję, że zabiorą mnie niby na 1 noc, a nigdy więcej już stamtąd nie wyjdę, czy jak wyjdę to tylko na własny pogrzeb.
- W ogóle ja się dziwię, że Foosher się zgadza na takie coś. Bo jak faktycznie Cię ktoś wywiezie i nigdy nie odstawi z powrotem?
- Nie przejmie się tym bardzo znajdzie sobie zastępstwo.
- Eh... Stalowe nerwy masz.
- No własnie nie. - zaprzeczyłem zapinając kieszenie torby. - Codziennie zjada mnie strach. - usiadłem obok niego. - Teraz też się boję.
- Ej, będzie dobrze. Przecież zawsze jest. Nigdy nic się nie działo to teraz też się nic nie stanie.
- Mam taką nadzieję.- podszedłem do okna.
Nastała cisza, kiedy się odwróciłem jego w pokoju nie było. Nie, to nie.
Znowu zacząłem myśleć czy to jest Michael czy może ktoś inny.
Po upływie ustalonego czasu wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem do holu, usiadłem w fotelu, nie wiedziałem co mam robić. Po kilku minutach zobaczyłem w drzwiach mężczyznę. Od razu mnie zatkało.
- Witaj Iker.- przywitał się z delikatnym uśmiechem.
- Tylko mi nie mów, że to Ty...- załamałem się.
- Niestety masz pecha, bo to ode mnie dostałeś karteczkę.- założył rękę na rękę i spojrzał się na mnie.- Oj będę mieć zajęcie.
- Eh.. a po co miałem się spakować.
- Zobaczysz. A teraz chodź, bo mi samochód wystygnie.
Niezbyt chętnie, ale poszedłem za nim wsiadłem do samochodu, zapiąłem pasy. Ruszyliśmy w drogę, bałem się. Rozglądałem się, widziałem znaki drogowe, mówiące o tym, ze wyjeżdżamy z miasta.
- Dokąd jedziemy? - spytałem cicho.
- Na prawdę chcesz wiedzieć?
- Tak.- odparłem.
- Do Orleanu.
- A na jak długo?
- Na... na zawsze. -odparł zadowolony.
- Jak to?! - spytałem zszokowany.
- Tak to. Chciałem dobrze, chciałem Ci pomóc, to Cię tak jakby wykupiłem.- spojrzał na mnie - I wyprzedzam pytanie. Nie będę Cię do niczego zmuszać. Owszem będziesz moim towarzyszem i w pewnym sensie zabawką, ale serio nie będę Cię musiał zmuszać do niczego. Może raz czy dwa...
- A-ale...
- Hm... - westchnął - wiem co teraz czujesz, ale zobaczysz spodoba Ci się życie ze mną. Ja dbam o swoje zabawki.
Nic już nie odpowiedziałem. Czyli już nie zobaczę Shane'a? I całej mojej "rodziny"? A dlaczego? Bo zostanę zabaweczką. Droga do Orleanu zajęła nam nieco ponad godzinę, po drodze Lachlan zatrzymał się przy obskurnej uliczce i wyszedł na chwilę z samochodu, podszedł do jakiegoś faceta i zaczął z nim rozmawiać. Po kilku chwilach wymienił z nim pieniądze na coś w małym pudełeczku. Wrócił do samochodu, nic nie mówiąc pojechaliśmy dalej. Przejechał przez całe miasto, na jego obrzeżach zatrzymaliśmy się pod ogromnym domem. Wysiadłem za nim z samochodu, podążyłem za nim do drzwi, wszedłem do środka, rozejrzałem się. Niemalże wszystko było czarne, białe lub w ciemnej szarości. Gdzieniegdzie jakiś złoty lub srebrny drobiazg.
- Podoba Ci się? - spytał.
Ja tylko przytaknąłem.
- Twój pokój jest na piętrze 2 drzwi po lewej, jeśli chcesz można go przemalować czy coś.
- Chyba nie będzie takiej potrzeby.
- W sumie jest już trochę późno, jak chcesz to możesz iść spać.
- Em.. to dobranoc. - odrzekłem i poszedłem na górę.
- Dobranoc. - usłyszałem tylko za sobą.
Chwilę później położyłem się zasnąłem nawet nie wiedzieć kiedy.
****
Obudziłem się nagle. Poczułem ciężar na swoim ciele i dłoń na swoich ustach. Otworzyłem oczy szeroko z przerażenia. Jego ręce trzymały moje tuż nad głową, chwilę potem przywiązał je do ramy łóżka. Przechylił się w bok, chwycił przepaskę i przewiązał mi oczy. Pochylił się nad moim uchem i szepnął: - A teraz otwórz grzecznie buzię. - pokiwałem przecząco głową. - Im mniej sprzeciwu tym szybciej przestaniesz cierpieć.- pokiwałem znów przecząco głową, uderzył mnie w twarz.- Otwórz buzię. Nie? Sam Ci ją otworzę.- pociągnął mnie za szczękę i wcisnął mi do ust małą gorzką tabletkę. - Połknij grzecznie, nic Ci nie będzie. Nie chcę Ci zrobić krzywdy.- nie połknąłem - Jak ją tak będziesz trzymać w ustach to zadziała jeszcze szybciej nawet, więc rób z nią co chcesz.- spojrzał na mnie i dodał - No dobry chłopak z Ciebie. - podniósł się ze mnie i chyba wyszedł. Zostałem sam przywiązany w ciemności. Kiedy już pozbyłem się ohydnego gorzkiego smaku tabletki zrobiło mi się gorąco, kręciło mi się w głowie, włosy jeżyły na ciele. Co się ze mną dzieje? Po kilku chwilach usłyszałem znów jego kroki, zmysły jakoś mi się wyostrzyły, poczułem jak ugina się łóżko pod jego ciężarem. Momentalnie poczułem szarpnięcie za brodę i jego brutalny jednak dość przyjemny pocałunek. Zaczął mnie dotykać, wsunął rękę pod moją koszulkę i zaczął kreślić jakieś wzory na moim brzuchu, podjeżdżając coraz wyżej, zahaczając o moje sutki. Złagodził trochę swoje pocałunki zapraszając mój język do przyłączenia się do zabawy. Momentalnie się podnieciłem przez co czułem, że jestem cały czerwony, zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Podciągnął moją koszulkę, pocałował lekko mój pępek i jeździł językiem wokół niego. Jęknąłem cicho z podniecenia, które dawało się już nieźle we znaki. Po chwili szepnął na moje ucho: Widzisz nie jestem taki straszny jak się wydaje.- Po czym przełożył jedną moją nogę i znalazł się pomiędzy nimi. Dotknął dłonią przez materiał mojego krocza, zadowolony mruknął coś pod nosem, a moje podniecenie sięgało już zenitu po niewinnych pieszczotach. Wsunął dłoń pod materiał moich spodenek, lekko dotknął mojego penisa, a już nie wytrzymałem szczytując z głośnym jękiem. Zdjął ze mnie owe spodenki rzucił gdzieś, poczułem jego język liżący moje podbrzusze, zupełnie zimną dłoń trzymającą mojego, znów dumnie stojącego, członka. Cholerna tabletka... Po kilku chwilach oparł moje uda o swoje biodra i brutalnie wszedł we mnie. Krzyknąłem głucho, a z oczu popłynęły mi łzy bólu. To cholerstwo działa niestety w dwie strony. Zaczął poruszać się we mnie, tak jakby nawet i delikatnie, dłonią stymulował mojego członka, językiem krążył po mojej klatce piersiowej. Po kilku głębszych pchnięciach jęczałem i wiłem się jak rasowa dziwka. Było mi gorąco, byłem zmęczony jednak strasznie podniecony. Chciałem więcej, dłużej, mocniej. Czarny najwyraźniej czując, że zaraz dojdę, zacisnął dłoń z całej siły na moim członku. Bolało, ale nie aż tak, poruszał się we mnie w niemalże szaleńczym tempie, głęboko, mocno. Niemalże krzyczałem z ekstazy, dopiero gdy poczułem ciepłą ciecz w moim środku, puścił moją męskość i także pozwolił mi skończyć. Zmęczony dyszałem próbując wyrównać oddech, on położył się obok mnie, rozwiązał mi ręce i oczy, spojrzał zamglonymi oczyma, przykrył mnie kołdrą, a sam położył się obok mnie, przytulając mnie do siebie. Zasnął momentalnie, a ja ja znowu myślę...
piątek, 7 lutego 2014
6
Na wstępie, zebym nie zapomniała XD Rozdział ma dedykację: dla Nikoli, żebyś już wiecej nie dotykala moich włosów XD
________________________________________________________________________
- Cieszę się, że wreszcie do mnie przyszedłeś. Mam tego dość. - rzuciłem się na swoje łóżko kompletnie wyczerpany.
- Ciężki tydzień?- usiadł obok mnie
- Tak, pobiłem swój tygodniowy i jednodniowy rekord. - zaśmiałem sie gorzko.
- Ile? - spytał
- W tydzień 18, a w ciągu dnia 5 obsłużonych... - podniosłem się do siadu. - Ledwo chodzić mogę.
- Nie będzie chyba tak, źle zabieram Ciebie do siebie i trochę sobie odpoczniesz.
- Na ile mnie zabierzesz? - spytałem zaciekawiony.
- Na 2-3 dni. To zależy od Ciebie.
- Dlaczego ode mnie? - spytałem ze zdziwieniem.
- Znowu robię wystawę, tym razem trochę inną i też potrzebuję modela. Znaczy się dwóch.
- Jak to dwóch?
- Emm... no dwóch, w sumie tego drugiego to już też mam.
- A-ale nie rozumiem.
- Podwójna sesja? - odpowiedział pytająco.
- Yh... a znam go chociaż? - spytałem nieco załamany.
- Nie, ale myślę, że się dogadacie. Mój "kolega" po fachu tyle, ze on jest malarzem.
- Ah.. malarzem.. - po chwili dodałem - a to będą zdjęcia, czy co?
- Zdjęcia. Tym razem tylko zdjęcia.
- A to będą takie same zdjecia jak zawsze, nie?
- No tak, ale nie będziemy ich robić zaraz dzisiaj czy jutro ja mam czas, będziesz mógł go poznać najpierw. - uśmiechnął się i dodał. - Myślę, że się dogadacie, to miły chociaż trochę kontrowersyjny człowiek.
- Dlaczego kontrowersyjny?
- Maluje dość dziwne rzeczy, jest dość specyficznym człowiekiem, wygląda dość ekstrawagancko.
- Ale jak?
- Jutro lub jeszcze dzisiaj pod wieczór go poznasz.
- Eh.. no dobra.
- To zbieraj się. Weź co potrzeba i jedziemy. - dodał z z uśmiechem. - Ja poczekam na zewnątrz.
- W porządku. - odparłem i zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy.
Na co ja się godzę do cholery, ja wiem, że on mi chce pomóc. Obiecał mi, że mnie stąd zabierze i nie wrócę tu nigdy więcej. Ale boję się tej całej sesji.
Po kilkunastu minutach siedziałem już w salonie jego domu, rozmawiając o duperelach.
****
Jednak druga opcja się sprawdziła, przyjechał dzisiaj czarnym sportowym samochodem, wieczorem do jego domu. Patrzyłem przez okno i przyglądałem się mu. Wysiadł z samochodu, podszedł do bagażnika, wyciągnął dość dużą podróżną torbę, odgarnął długie ciemne włosy i zawiesił torbę na ramieniu. Przeszedł przez ganek od furtki długimi krokami, po chwili Michael wpuścił go do mieszkania, przywitał go przytulając przyjacielsko. Mężczyzna spojrzał się na mnie swoimi niemalże czarnymi oczami, zdjął swój płaszcz podchodząc do mnie, wyciągnął dłoń.
- Lachlan. - odparł niskim jednak przyjemnym głosem.
- Iker, miło mi. - uścisnąłem jego dłoń.
- Widzę, że imię taż, masz nietutejsze.- uśmiechnął się przekręcając lekko głowę na bok.
- Tak, hiszpańskie.
- Wiem, wiem. - uśmiechnął się jeszcze raz i podszedł do fotela i usiadł na nim. - Mogę zdjąć buty, prawda? - zaśmiał się melodyjnym głosem pytając Michaela.
- Owszem, czuj się jak u siebie w domu. - uśmiechnął się.
- To mój jest ten pokój co zawsze, tak? - zapytał rozwiązując sznurówki butów.
Michael odpowiedział tylko kiwnięciem głową na "tak".
- No to się tam zaraz wprowadzam.- po chwili spojrzał na mnie i zapytał. - A tak właściwie to Ty pewnie będziesz tym drugi, prawda?
- Yhym.- grzecznie kiwnąłem głową. Ten facet jednocześnie mnie przeraża i fascynuje.
- Się mnie nie bój - uśmiechnął się znowu pokazując białe zęby- może wyglądam dziwnie, ale nie gryzę.
- Mam taką nadzieję. - zażartowałem niepewnie.
- Heheh.. - zaśmiał się - masz uroczy uśmiech.- dodał po chwili, na co ja zareagowałem natychmiastowym rumieńcem - A czym się na co dzień zajmujesz, hę? - zapytał. Usłyszałem chrząknięcie Michaela i pokręcił głową przecząco, chyba po to, żeby nie pytał. Odparł po chwili - No dobrze nie pytam, chyba, że sam mi powie.
- Spokojnie Michael, nic nie szkodzi, przecież mogę powiedzieć.- zwróciłem się do pytającego - Na placu Pigalle. W jednym z lokali, tak to nazwijmy.
- To Ty go tam znalazłeś? -spytał Michaela zszokowany. - Aż trudno uwierzyć, że tam są takie perełki.- spojrzał się na mnie swoimi ciemnymi oczyma i oparł brodę na lewej dłoni - wydajesz mi się coraz bardziej ciekawy.
- Ja? Ja nie jestem ciekawy. - zaprzeczyłem i dodałem. - Mogę iść już spać? Chcę odpocząć.
- Idź odpoczywaj - uścisnął mnie z uśmiechem Michael, a ja wleciałem po schodach na górę, położyłem się w łóżku jednak nie mogłem zasnąć, te oczy, ten głos, jakoś nie dawało mi to spokoju, chyba nigdy nie widziałem jeszcze takiego mężczyzny.
****
Właśnie zostałem postawiony przed faktem, że "sesja" jest dzisiaj. A, ja się cholernie, boję, wstydzę, na pewno wyjdę źle, bo ten facet mnie krępuje. Ta jego smukła twarz, duże, ciemne oczy, barwa głosu. Jak jeszcze to ma być naga sesja, to ja nie wiem co ze mną będzie... Jeszcze jak będzie mnie dotykać, czy coś to chyba dostanę erekcji w 3 sekundy...
Po niecałej godzinie siedziałem już w pokoju, "przyszykowany" do tego wszystkiego. Po kilku minutach przyszedł Lachlan, też już gotowy, w nieco skręconych włosach, a zaraz za nim do pokoju wszedł Michael z aparatem w dłoni, zasłonił okno i włączył światło.
- No to gotowi? - zapytał z entuzjazmem.
- Ja zawsze gotowy - odparł z uśmiechem.
- A ja... chyba tak. - zająknąłem się.
- Aj, aj, ale czemu Ty się wstydzisz co?- zapytał zdejmując z siebie szlafrok.
- Taka wrodzona nieśmiałość. - stwierdziłem, przelotnie patrząc na niego.
- Ej, nie pesz się tak jak na mnie patrzysz. - odwrócił się do Michaela- A Ty nie patrz na mój tyłek- zaśmiał sie wskazując na niego palcem.
- Ale, ze co, że ja? - zaśmiał się po chwili spoważniał - To bierzemy się do roboty, czy chcecie jakiś alkohol na rozluźnienie?
- Ja nie potrzebuję, ale on chyba tak. - wskazał na mnie.
- Yh.. Iker? Wszystko w porządku? - spytał Michael, wyciągając butelkę alkoholu z szafeczki.
- Tak, już dobrze, przepraszam.
- Nie szkodzi, tylko się tak nie spinaj, będzie dobrze. Lachlan nie gryzie, się przekonasz. - uśmiechnął się do mnie i do niego.
- No właśnie ja nie gryzę. -pochylił się nade mną i chwycił mnie za rękę, przyciągnął do siebie i zdjął ze mnie ten cholerny szlafrok, rzucił na krzesełko obok, po czym szepnął - No i widzisz nie było tak trudno. - zwrócił się do Michaela- A Ty rób te zdjęcia.
Stałem jak wryty, patrząc się w te ciemne tęczówki, jego dłoń chwyciła moją i położył ją na swojej klatce piersiowej, objął mnie delikatnie w pasie, a ja czułem ciepło jego ciała, miękkość jego skóry. Michael robił już tylko zdjęcia, co chwila wydając jakąś komendę, wszystko szło w miarę spokojnie, dopóki nie powiedział, że Lachlan ma mnie pocałować... Nieco wystraszony przymknąłem powieki, po chwili poczułem ciepłą dłoń na moim policzku i wilgotne wargi na moich. Mimowolnie uchyliłem swoje wargi, a on momentalnie sprawnie wsunął swój język do środka. Już w sumie nie czułem się skrępowany, bałem się tylko, że mogę sobie pozwolić na zbyt wiele czym urażę Michaela. Lachlan zjechał dłonią wzdłuż mojego brzucha ocierając dłonią o mojego członka. Tak jak mówiłem dostałem erekcji w 3 sekundy.... Usatysfakcjonowany, liznął moją szyję i zwrócił się do Michaela:
- Zostaw ten pieprzony aparat- odsunął się ode mnie i przyciągnął go za rękę do mojego ciała, chwycił jego brodę i dość brutalnie pocałował, nadal obejmując mnie, po chwili odkleił się od jego ust liżąc moją szyję, a moje wargi posiadł Michael. Michael w ciągu kilku sekund został pozbawiony większości ubrań, oboje dotykali mojego ciała, na zmianę to pieszcząc inne kawałki mojego ciała. Po niedługiej chwili wylądowałem na łóżku, mając po lewej Michaela, po prawej Lachlana. Ten po prawej, nakierował moją dłoń na nabrzmiałego i zwilgotniałego już członka, Michael zaś, zajął się moją męskością, jednocześnie przygotowując mnie na coś grubszego niż palec. Usadowiłem się na biodrach Michaela, czekając posłusznie, aż we mnie wejdzie, obok mnie klęczał niezwykle seksownie Lachlan, znów chwycił moją dłoń nakierowując ją na swojego członka, a swoją skierował na mojego. Nigdy nie przeżywałem czegoś takiego, głębokie ruchy Michaela, sprawna dłoń Lachlana doprowadzały mnie do obłędu. Drobne brutalniejsze pieszczoty dolewały jeszcze oliwy do tego ognia. Zacząłem już tracić nad sobą kontrolę, kiedy to czarny złapał mnie za włosy i przyciągnął głowę do swojego penisa, posłusznie zacząłem go lizać i ssać na przemian, kiedy to ja miałem ręce "pełne roboty" on dotykał nie tylko mnie, także jego, po chwili słyszałem odgłosy pocałunków, wymieszane z jękami, także moimi. Jako pierwszy z nich szczytowałem , oni zaraz po mnie, o mało co mnie nie zabijając. Upadłem zmęczony pomiędzy nimi, kaszląc nadal i czując w ustach słony smak. Chwilę potem stwierdził Michael:
- Mam nadzieję, że tych zdjęć wystarczy, bo jak tak ma wyglądać powtórka z sesji, to nie wiem czy przeżyję. - zaśmiał się i cmoknął mnie w ramię.
- Ja mógłbym to powtórzyć nawet i zaraz. - skwitował czarny.
- Ja w sumie też. - stwierdził Michael na nowo zaczynając całą "zabawę".
________________________________________________________________________
- Cieszę się, że wreszcie do mnie przyszedłeś. Mam tego dość. - rzuciłem się na swoje łóżko kompletnie wyczerpany.
- Ciężki tydzień?- usiadł obok mnie
- Tak, pobiłem swój tygodniowy i jednodniowy rekord. - zaśmiałem sie gorzko.
- Ile? - spytał
- W tydzień 18, a w ciągu dnia 5 obsłużonych... - podniosłem się do siadu. - Ledwo chodzić mogę.
- Nie będzie chyba tak, źle zabieram Ciebie do siebie i trochę sobie odpoczniesz.
- Na ile mnie zabierzesz? - spytałem zaciekawiony.
- Na 2-3 dni. To zależy od Ciebie.
- Dlaczego ode mnie? - spytałem ze zdziwieniem.
- Znowu robię wystawę, tym razem trochę inną i też potrzebuję modela. Znaczy się dwóch.
- Jak to dwóch?
- Emm... no dwóch, w sumie tego drugiego to już też mam.
- A-ale nie rozumiem.
- Podwójna sesja? - odpowiedział pytająco.
- Yh... a znam go chociaż? - spytałem nieco załamany.
- Nie, ale myślę, że się dogadacie. Mój "kolega" po fachu tyle, ze on jest malarzem.
- Ah.. malarzem.. - po chwili dodałem - a to będą zdjęcia, czy co?
- Zdjęcia. Tym razem tylko zdjęcia.
- A to będą takie same zdjecia jak zawsze, nie?
- No tak, ale nie będziemy ich robić zaraz dzisiaj czy jutro ja mam czas, będziesz mógł go poznać najpierw. - uśmiechnął się i dodał. - Myślę, że się dogadacie, to miły chociaż trochę kontrowersyjny człowiek.
- Dlaczego kontrowersyjny?
- Maluje dość dziwne rzeczy, jest dość specyficznym człowiekiem, wygląda dość ekstrawagancko.
- Ale jak?
- Jutro lub jeszcze dzisiaj pod wieczór go poznasz.
- Eh.. no dobra.
- To zbieraj się. Weź co potrzeba i jedziemy. - dodał z z uśmiechem. - Ja poczekam na zewnątrz.
- W porządku. - odparłem i zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy.
Na co ja się godzę do cholery, ja wiem, że on mi chce pomóc. Obiecał mi, że mnie stąd zabierze i nie wrócę tu nigdy więcej. Ale boję się tej całej sesji.
Po kilkunastu minutach siedziałem już w salonie jego domu, rozmawiając o duperelach.
****
Jednak druga opcja się sprawdziła, przyjechał dzisiaj czarnym sportowym samochodem, wieczorem do jego domu. Patrzyłem przez okno i przyglądałem się mu. Wysiadł z samochodu, podszedł do bagażnika, wyciągnął dość dużą podróżną torbę, odgarnął długie ciemne włosy i zawiesił torbę na ramieniu. Przeszedł przez ganek od furtki długimi krokami, po chwili Michael wpuścił go do mieszkania, przywitał go przytulając przyjacielsko. Mężczyzna spojrzał się na mnie swoimi niemalże czarnymi oczami, zdjął swój płaszcz podchodząc do mnie, wyciągnął dłoń.
- Lachlan. - odparł niskim jednak przyjemnym głosem.
- Iker, miło mi. - uścisnąłem jego dłoń.
- Widzę, że imię taż, masz nietutejsze.- uśmiechnął się przekręcając lekko głowę na bok.
- Tak, hiszpańskie.
- Wiem, wiem. - uśmiechnął się jeszcze raz i podszedł do fotela i usiadł na nim. - Mogę zdjąć buty, prawda? - zaśmiał się melodyjnym głosem pytając Michaela.
- Owszem, czuj się jak u siebie w domu. - uśmiechnął się.
- To mój jest ten pokój co zawsze, tak? - zapytał rozwiązując sznurówki butów.
Michael odpowiedział tylko kiwnięciem głową na "tak".
- No to się tam zaraz wprowadzam.- po chwili spojrzał na mnie i zapytał. - A tak właściwie to Ty pewnie będziesz tym drugi, prawda?
- Yhym.- grzecznie kiwnąłem głową. Ten facet jednocześnie mnie przeraża i fascynuje.
- Się mnie nie bój - uśmiechnął się znowu pokazując białe zęby- może wyglądam dziwnie, ale nie gryzę.
- Mam taką nadzieję. - zażartowałem niepewnie.
- Heheh.. - zaśmiał się - masz uroczy uśmiech.- dodał po chwili, na co ja zareagowałem natychmiastowym rumieńcem - A czym się na co dzień zajmujesz, hę? - zapytał. Usłyszałem chrząknięcie Michaela i pokręcił głową przecząco, chyba po to, żeby nie pytał. Odparł po chwili - No dobrze nie pytam, chyba, że sam mi powie.
- Spokojnie Michael, nic nie szkodzi, przecież mogę powiedzieć.- zwróciłem się do pytającego - Na placu Pigalle. W jednym z lokali, tak to nazwijmy.
- To Ty go tam znalazłeś? -spytał Michaela zszokowany. - Aż trudno uwierzyć, że tam są takie perełki.- spojrzał się na mnie swoimi ciemnymi oczyma i oparł brodę na lewej dłoni - wydajesz mi się coraz bardziej ciekawy.
- Ja? Ja nie jestem ciekawy. - zaprzeczyłem i dodałem. - Mogę iść już spać? Chcę odpocząć.
- Idź odpoczywaj - uścisnął mnie z uśmiechem Michael, a ja wleciałem po schodach na górę, położyłem się w łóżku jednak nie mogłem zasnąć, te oczy, ten głos, jakoś nie dawało mi to spokoju, chyba nigdy nie widziałem jeszcze takiego mężczyzny.
****
Właśnie zostałem postawiony przed faktem, że "sesja" jest dzisiaj. A, ja się cholernie, boję, wstydzę, na pewno wyjdę źle, bo ten facet mnie krępuje. Ta jego smukła twarz, duże, ciemne oczy, barwa głosu. Jak jeszcze to ma być naga sesja, to ja nie wiem co ze mną będzie... Jeszcze jak będzie mnie dotykać, czy coś to chyba dostanę erekcji w 3 sekundy...
Po niecałej godzinie siedziałem już w pokoju, "przyszykowany" do tego wszystkiego. Po kilku minutach przyszedł Lachlan, też już gotowy, w nieco skręconych włosach, a zaraz za nim do pokoju wszedł Michael z aparatem w dłoni, zasłonił okno i włączył światło.
- No to gotowi? - zapytał z entuzjazmem.
- Ja zawsze gotowy - odparł z uśmiechem.
- A ja... chyba tak. - zająknąłem się.
- Aj, aj, ale czemu Ty się wstydzisz co?- zapytał zdejmując z siebie szlafrok.
- Taka wrodzona nieśmiałość. - stwierdziłem, przelotnie patrząc na niego.
- Ej, nie pesz się tak jak na mnie patrzysz. - odwrócił się do Michaela- A Ty nie patrz na mój tyłek- zaśmiał sie wskazując na niego palcem.
- Ale, ze co, że ja? - zaśmiał się po chwili spoważniał - To bierzemy się do roboty, czy chcecie jakiś alkohol na rozluźnienie?
- Ja nie potrzebuję, ale on chyba tak. - wskazał na mnie.
- Yh.. Iker? Wszystko w porządku? - spytał Michael, wyciągając butelkę alkoholu z szafeczki.
- Tak, już dobrze, przepraszam.
- Nie szkodzi, tylko się tak nie spinaj, będzie dobrze. Lachlan nie gryzie, się przekonasz. - uśmiechnął się do mnie i do niego.
- No właśnie ja nie gryzę. -pochylił się nade mną i chwycił mnie za rękę, przyciągnął do siebie i zdjął ze mnie ten cholerny szlafrok, rzucił na krzesełko obok, po czym szepnął - No i widzisz nie było tak trudno. - zwrócił się do Michaela- A Ty rób te zdjęcia.
Stałem jak wryty, patrząc się w te ciemne tęczówki, jego dłoń chwyciła moją i położył ją na swojej klatce piersiowej, objął mnie delikatnie w pasie, a ja czułem ciepło jego ciała, miękkość jego skóry. Michael robił już tylko zdjęcia, co chwila wydając jakąś komendę, wszystko szło w miarę spokojnie, dopóki nie powiedział, że Lachlan ma mnie pocałować... Nieco wystraszony przymknąłem powieki, po chwili poczułem ciepłą dłoń na moim policzku i wilgotne wargi na moich. Mimowolnie uchyliłem swoje wargi, a on momentalnie sprawnie wsunął swój język do środka. Już w sumie nie czułem się skrępowany, bałem się tylko, że mogę sobie pozwolić na zbyt wiele czym urażę Michaela. Lachlan zjechał dłonią wzdłuż mojego brzucha ocierając dłonią o mojego członka. Tak jak mówiłem dostałem erekcji w 3 sekundy.... Usatysfakcjonowany, liznął moją szyję i zwrócił się do Michaela:
- Zostaw ten pieprzony aparat- odsunął się ode mnie i przyciągnął go za rękę do mojego ciała, chwycił jego brodę i dość brutalnie pocałował, nadal obejmując mnie, po chwili odkleił się od jego ust liżąc moją szyję, a moje wargi posiadł Michael. Michael w ciągu kilku sekund został pozbawiony większości ubrań, oboje dotykali mojego ciała, na zmianę to pieszcząc inne kawałki mojego ciała. Po niedługiej chwili wylądowałem na łóżku, mając po lewej Michaela, po prawej Lachlana. Ten po prawej, nakierował moją dłoń na nabrzmiałego i zwilgotniałego już członka, Michael zaś, zajął się moją męskością, jednocześnie przygotowując mnie na coś grubszego niż palec. Usadowiłem się na biodrach Michaela, czekając posłusznie, aż we mnie wejdzie, obok mnie klęczał niezwykle seksownie Lachlan, znów chwycił moją dłoń nakierowując ją na swojego członka, a swoją skierował na mojego. Nigdy nie przeżywałem czegoś takiego, głębokie ruchy Michaela, sprawna dłoń Lachlana doprowadzały mnie do obłędu. Drobne brutalniejsze pieszczoty dolewały jeszcze oliwy do tego ognia. Zacząłem już tracić nad sobą kontrolę, kiedy to czarny złapał mnie za włosy i przyciągnął głowę do swojego penisa, posłusznie zacząłem go lizać i ssać na przemian, kiedy to ja miałem ręce "pełne roboty" on dotykał nie tylko mnie, także jego, po chwili słyszałem odgłosy pocałunków, wymieszane z jękami, także moimi. Jako pierwszy z nich szczytowałem , oni zaraz po mnie, o mało co mnie nie zabijając. Upadłem zmęczony pomiędzy nimi, kaszląc nadal i czując w ustach słony smak. Chwilę potem stwierdził Michael:
- Mam nadzieję, że tych zdjęć wystarczy, bo jak tak ma wyglądać powtórka z sesji, to nie wiem czy przeżyję. - zaśmiał się i cmoknął mnie w ramię.
- Ja mógłbym to powtórzyć nawet i zaraz. - skwitował czarny.
- Ja w sumie też. - stwierdził Michael na nowo zaczynając całą "zabawę".
Subskrybuj:
Posty (Atom)