niedziela, 9 lutego 2014

7

Leżę sobie w łóżku sam, całą noc miałem spokój, odpocząłem, wyspałem się, nawet miałem sen. Śniło mi się to co stało się jakoś miesiąc temu, w jego domu. Z nim i z nim. Nadal jakoś nie mogę tego zapomnieć. Od tego czasu nie pojawił się także Michael, a ja znów zaczynałem po prostu za nim tęsknić, za jego głosem, jego obecnością. Faktycznie był jednym z niewielu moich klientów, którego nie interesował tylko seks. Czasem też się zastanawiałem co robi teraz Lachlan. Jakoś we łbie został mi ten jego uśmieszek, czarne włosy i głębokie ciemne tęczówki.

Wstałem, bo co mogę robić, umyłem się, ubrałem i usiadłem na swoim łóżku. Siedziałem i myślałem o swoim  beznadziejnym życiu i łudziłem się, że kiedyś stąd wyjdę. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę?- krzyknąłem drzwi sie otworzyły do środka wszedł Shane.
- Cześć.- odparł wchodząc do pokoju, wyciągnął białą kartkę. - Mam coś dla Ciebie.
- Co to?- spytałem.
- Nie wiem, jakiś facet to przyniósł i kazał Ci to dać. - podał mi kartkę, spojrzałem na nią, rozwinąłem i przeczytałem:
"Od chwili kiedy dostaniesz tą kartkę, masz godzinę na to, żeby się spakować. Bierz najpotrzebniejsze rzeczy. Przyjadę po Ciebie.

~~M "

Michael? Nie to chyba ie jego pismo, takie jakieś zbyt staranne, a on bazgrze. Może po prostu się starał.

- I co to? - spytał zaciekawiony Shane?
- Masz. - podałem mu kartkę.
- Hm.. Ten Twój cały Michael? - spytał zaciekawiony.
- Pojęcia nie mam, niby podpisane "M", ale to chyba nie jego pismo.
- Nie?
- Tak myślę, że nie jego, zbyt staranne.
- Hm.. To kto?
- Pojęcia nie mam, ale się okaże.- wstałem z łóżka i zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy.
- A nie boisz się?- spytał siadając na moim łóżku.
- Zawsze się boję, jak mi z takim czymś wyjadą. Zawsze się boję, że zabiorą mnie niby na 1 noc, a nigdy więcej już stamtąd nie wyjdę, czy jak wyjdę to tylko na własny pogrzeb.
- W ogóle ja się dziwię, że Foosher się zgadza na takie coś. Bo jak faktycznie Cię ktoś wywiezie i nigdy nie odstawi z powrotem?
- Nie przejmie się tym bardzo znajdzie sobie zastępstwo.
- Eh... Stalowe nerwy masz.
- No własnie nie. - zaprzeczyłem zapinając kieszenie torby. - Codziennie zjada mnie strach. - usiadłem obok niego. - Teraz też się boję.
- Ej, będzie dobrze. Przecież zawsze jest. Nigdy nic się nie działo to teraz też się nic nie stanie.
- Mam taką nadzieję.- podszedłem do okna.
Nastała cisza, kiedy się odwróciłem jego w pokoju nie było. Nie, to nie.
Znowu zacząłem myśleć czy to jest Michael czy może ktoś inny.

Po upływie ustalonego czasu wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem do holu, usiadłem w fotelu, nie wiedziałem co mam robić. Po kilku minutach zobaczyłem w drzwiach mężczyznę. Od razu mnie zatkało.
- Witaj Iker.- przywitał się z delikatnym uśmiechem.
- Tylko mi nie mów, że to Ty...- załamałem się.
- Niestety masz pecha, bo to ode mnie dostałeś karteczkę.- założył rękę na rękę i spojrzał się na mnie.- Oj będę mieć zajęcie.
- Eh.. a po co miałem się spakować.
- Zobaczysz. A teraz chodź, bo mi samochód wystygnie.
Niezbyt chętnie, ale poszedłem za nim wsiadłem do samochodu, zapiąłem pasy. Ruszyliśmy w drogę, bałem się. Rozglądałem się, widziałem znaki drogowe, mówiące o tym, ze wyjeżdżamy z miasta.
- Dokąd jedziemy? - spytałem cicho.
- Na prawdę chcesz wiedzieć?
- Tak.- odparłem.
- Do Orleanu.
- A na jak długo?
- Na... na zawsze. -odparł zadowolony.
- Jak to?! - spytałem zszokowany.
- Tak to. Chciałem dobrze, chciałem Ci pomóc, to Cię tak jakby wykupiłem.- spojrzał na mnie - I wyprzedzam pytanie. Nie będę Cię do niczego zmuszać. Owszem będziesz moim towarzyszem i w pewnym sensie zabawką, ale serio nie będę Cię musiał zmuszać do niczego. Może raz czy dwa...
- A-ale...
- Hm... - westchnął - wiem co teraz czujesz, ale zobaczysz spodoba Ci się życie ze mną. Ja dbam o swoje zabawki.
Nic już nie odpowiedziałem. Czyli już nie zobaczę Shane'a? I całej mojej "rodziny"? A dlaczego? Bo zostanę zabaweczką. Droga do Orleanu zajęła nam nieco ponad godzinę, po drodze Lachlan zatrzymał się przy obskurnej uliczce i wyszedł na chwilę z samochodu, podszedł do jakiegoś faceta i zaczął z nim rozmawiać. Po kilku chwilach wymienił z nim pieniądze na coś w małym pudełeczku. Wrócił do samochodu, nic nie mówiąc pojechaliśmy dalej. Przejechał przez całe miasto, na jego obrzeżach zatrzymaliśmy się pod ogromnym domem. Wysiadłem za nim z samochodu, podążyłem za nim do drzwi, wszedłem do środka, rozejrzałem się. Niemalże wszystko było czarne, białe lub w ciemnej szarości. Gdzieniegdzie jakiś złoty lub srebrny drobiazg.
- Podoba Ci się? - spytał.
Ja tylko przytaknąłem.
- Twój pokój jest na piętrze 2 drzwi po lewej, jeśli chcesz można go przemalować czy coś.
- Chyba nie będzie takiej potrzeby.
- W sumie jest już trochę późno, jak chcesz to możesz iść spać.
- Em.. to dobranoc. - odrzekłem i poszedłem na górę.
- Dobranoc. - usłyszałem tylko za sobą.
Chwilę później położyłem się zasnąłem nawet nie wiedzieć kiedy.

****

Obudziłem się nagle. Poczułem ciężar na swoim ciele i dłoń na swoich ustach. Otworzyłem oczy szeroko z przerażenia. Jego ręce trzymały moje tuż nad głową, chwilę potem przywiązał je do ramy łóżka. Przechylił się w bok, chwycił przepaskę i przewiązał mi oczy. Pochylił się nad moim uchem i szepnął: - A teraz otwórz grzecznie buzię. - pokiwałem przecząco głową. - Im mniej sprzeciwu tym szybciej przestaniesz cierpieć.- pokiwałem znów przecząco głową, uderzył mnie w twarz.- Otwórz buzię. Nie? Sam Ci ją otworzę.- pociągnął mnie za szczękę i wcisnął mi do ust małą gorzką tabletkę. - Połknij grzecznie, nic Ci nie będzie. Nie chcę Ci zrobić krzywdy.- nie połknąłem - Jak ją tak będziesz trzymać w ustach to zadziała jeszcze szybciej nawet, więc rób z nią co chcesz.- spojrzał na mnie i dodał - No dobry chłopak z Ciebie. - podniósł się ze mnie i chyba wyszedł. Zostałem sam przywiązany w ciemności. Kiedy już pozbyłem się ohydnego gorzkiego smaku tabletki zrobiło mi się gorąco, kręciło mi się w głowie, włosy jeżyły na ciele. Co się ze mną dzieje? Po kilku chwilach usłyszałem znów jego kroki, zmysły jakoś mi się wyostrzyły, poczułem jak ugina się łóżko pod jego ciężarem. Momentalnie poczułem szarpnięcie za brodę i jego brutalny jednak dość przyjemny pocałunek. Zaczął mnie dotykać, wsunął rękę pod moją koszulkę i zaczął kreślić jakieś wzory na moim brzuchu, podjeżdżając coraz wyżej, zahaczając o moje sutki. Złagodził trochę swoje pocałunki zapraszając mój język do przyłączenia się do zabawy. Momentalnie się podnieciłem przez co czułem, że jestem cały czerwony, zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Podciągnął moją koszulkę, pocałował lekko mój pępek i jeździł językiem wokół niego. Jęknąłem cicho z podniecenia, które dawało się już nieźle we znaki. Po chwili szepnął na moje ucho: Widzisz nie jestem taki straszny jak się wydaje.- Po czym przełożył jedną moją nogę i znalazł się pomiędzy nimi. Dotknął dłonią przez materiał mojego krocza, zadowolony  mruknął coś pod nosem, a moje podniecenie sięgało już zenitu po niewinnych pieszczotach. Wsunął dłoń pod materiał moich spodenek, lekko dotknął mojego penisa, a już nie wytrzymałem szczytując z  głośnym jękiem. Zdjął ze mnie owe spodenki rzucił gdzieś, poczułem jego język liżący moje podbrzusze, zupełnie zimną dłoń trzymającą mojego, znów dumnie stojącego, członka. Cholerna tabletka... Po kilku chwilach oparł moje uda o swoje biodra i brutalnie wszedł we mnie. Krzyknąłem głucho, a z oczu popłynęły mi łzy bólu. To cholerstwo działa niestety w dwie strony. Zaczął poruszać się we mnie, tak jakby nawet i delikatnie, dłonią stymulował mojego członka, językiem krążył po mojej klatce piersiowej. Po kilku głębszych pchnięciach jęczałem i wiłem się jak rasowa dziwka. Było mi gorąco, byłem zmęczony jednak strasznie podniecony. Chciałem więcej, dłużej, mocniej. Czarny najwyraźniej czując, że zaraz dojdę, zacisnął dłoń z całej siły na moim członku. Bolało, ale nie aż tak, poruszał się we mnie w niemalże szaleńczym tempie, głęboko, mocno. Niemalże krzyczałem z ekstazy, dopiero gdy poczułem ciepłą ciecz w moim środku, puścił moją męskość i także pozwolił mi skończyć. Zmęczony dyszałem próbując wyrównać oddech, on położył się obok mnie, rozwiązał mi ręce i oczy, spojrzał  zamglonymi oczyma, przykrył mnie kołdrą, a sam położył się obok mnie, przytulając mnie do siebie. Zasnął momentalnie, a ja ja znowu myślę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz