piątek, 27 marca 2015

10

Obudził mnie jego cichy głos i podejrzane nieco zabiegi. Byłem przytulony do niego, a on głaskał mnie po brzuchu. I cichym głosem powtórzył pytanie: - Śpisz jeszcze?
Przeciągnąłem się i mruknąłem zaspany : - Nie... Już nie. - odpowiedziałem z uśmiechem.
- To w takim razie -  Dzień dobry. - powiedział i ucałował mnie w głowę.
- Masz jakieś plany na dzisiaj?
- W sumie to nie. A dlaczego pytasz? - spytał nieco prowokującym głosem.
- Ty już dobrze wiesz dlaczego. Na co on tylko się uśmiechnął i zaczął mnie delikatnie całować. Wtuliłem się w niego jeszcze bardziej głaszcząc przy tym jego wyrzeźbiony brzuch. Najwyraźniej zachęcony mruknął między krótkimi pocałunkami. Zaczął całować moją szyję, obojczyk, potem tułów.... Kiedy nagle zadzwonił jego telefon. Z początku to ignorował, ale w końcu nie wytrzymał, poderwał się i odebrał z głosem jakby go do trumny mieli wciągnąć. Mruknął tylko "Mhm.. Będę za 1,5 godziny?"
- Kto to?- spytałem.
- Christina... Mam być w Paryżu jak najszybciej.  I do tego w garniturze najlepiej...  Znowu mam się ubierać w sztywniacki fraczek. - zaśmiał się, cmoknął mnie w czoło i wywlókł się z łóżka.
- Ciekawe po co ten garnitur... - dodałem.
- Też jestem ciekaw. Nie wiem co ona wymyśliła, ale... Mimo wszystko załatwia mi te wszystkie wystawy. Może znowu coś wyżebrała.- zniknął w swojej "szafie" i po chwili wrócił z dwiema koszulami - niebieska czy grafitowa? - zapytał.
- Ym.. grafitowa? - odpowiedziałem niepewnie wychodząc z łózka.
- No dobra to biorę tą. - stwierdził i znów zniknął w szafie.
Ja natomiast zszedłem na dół zrobić kawy. Akurat się zaparzyła kiedy wszedł do kuchni ubrany w czarne spodnie, marynarkę, koszulę i krawat w kolorze burgundu. Gdy to zobaczyłem zacząłem się śmiać.
- Z czego się śmiejesz? - spytał
- Zdejmij ten krawat.. - odpowiedziałem.
- Dlaczego? - spojrzał na krawat.
- Nie pasuje. Za bardzo rzuca się w oczy.
- No dobra.. - zdjął krawat i dodał - Ale tak ogólnie może być, prawda?
- Jeszcze nie. - podszedłem do niego i rozpiąłem kołnierzyk jego koszuli.- Teraz lepiej.
- Serio? - spytał śmiejąc się.
- Mhm. Teraz to bym Cię chętnie z tego rozebrał. - zaśmiałem się.
- Napaleńcu Ty mój.- stwierdził nadal  śmiejąc się.
- Mhm.- mruknąłem kiwajac głową.
- A to ciekawe... - odparł po czym mnie pocałował. - A teraz wybacz mi, ale muszę już jechać. Wrócę pewnie koło wieczora.
- Yh.. wiem, wiem... Będę cierpliwie czekać. - dodałem śmiejąc się.
- No ja myślę. - i wyszedł śmiejąc się.
Pokiwalem mu jeszcze z okna
Uwielbiam jak ma taki dobry humor. W ogóle ostatnio jest jakiś inny. W sumie wszystko jest już inne. Traktujemy siebie zupełnie inaczej niż przedtem. Z początku się go bałem, on był surowy i zimny. A teraz? Nie wyobrażam sobie co by to było jakby teraz od tak zniknął. W każdym bądź razie nie wiem co on czuje, ale ja go kocham. Nic nie poradzę, że szybko się zakochuję i przywiązuję do ludzi. W sumie to dziwne jak na moje pochodzenie... Przez 19 lat żyłem w miejscu jednej wielkiej rozpusty i za razem bólu i cierpienia. Teraz to nawet nie myślę o tym miejscu, nie chcę tam wracać... Nigdy. Czasem myślę tylko o kilku osobach, które tam są i nadal się tam męczą. Chciałbym, żeby też znaleźli stamtąd wyjście na zawsze.
Dalej rozmyślając ubrałem się i wyszedłem do ogrodu i usiadłem na kamiennych schodkach nagrzanych od słońca.
Jak tu przyjemnie i ciepło, pomyślałem wygrzewając się. Siedziałem tak przez dość długi czas czekając niecierpliwie na wieczór. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. W końcu poszedłem do domu i posprzątałem. Kiedy skończyłem było już po południu włączyłem telewizor. Nawet nie zorientowałem się kiedy usnąłem. Obudził mnie dopiero dźwięk odkładanych kluczy. Przetarłem oczy i spojrzałem na niego z uśmiechem. On odwzajemnił uśmiech i pocałował mnie lekko. - I jak tam? - spytałem.
- Nawet dobrze.  Tym razem nie wystawa, a byłem gościem. Zgaduj gdzie. - zasmial się siadając obok mnie.
- Nie mam pojęcia.- wzruszyłem ramionami.
- Académie Royale de Peinture et de Sculpture ( Krolewska akademia malarstwa i rzeźby - od autora). - odparł z dumą.
- Naprawdę? Ale zrobiła Ci niespodziankę. - usiadłem wygodniej.  Opowiadaj jak było. - patrzyłem na niego zaciekawiony.
- No zrobiła i to dużą. Nic wielkiego w sumie. Trochę tam pogadałem ze studentami. Ogólnie fajne doświadczenie.  A wiesz co było najlepsze?-  patrzył na mnie przez cały czas.
- Co takiego? - wtrąciłem.
- Nawet nie musieli mnie przedstawiać sobie wyobraź.  A i w przyszłym tygodniu jedziesz ze mną do Paryża. - uśmiechnął się szeroko.
-Naprawde? Ale po co? - nieco się zaniepokoiłem.
- Spokojnie jedziesz ze mną na wystawę.- usmiechnal sie uspokajająco.
- Te wszystkie godziny  spędzone w klatce jednak nie poszły na marne. - odetchnąłem z ulgą.- Pewnie jesteś głodny, prawda? 
- Jeśli to można nazwać głodem to tak.- uśmiechnął się dość znacząco.
- Przestań... - zawstydzilem się lekko.- Najpierw coś zjesz. - wstałem i poszedłem do kuchni. Od razu usłyszałem kroki za sobą. Ledwo zdążyłem dojść do kuchennego blatu kiedy poczułem jego ciało, dotykające moich pleców. - Nie jestem głodny. - usłyszałem jego niski głos. - Chcę Ciebie. - owiał moją szyję swoim ciepłym oddechem. 
- Przecież nie mogę Ci zabronić. - odpowiedzialem bardzo cicho.
- Możesz w każdej chwili. Powiedz, a przestanę. - pocałował lekko moja szyje. Nie opieralem się, nie powiem żebym tego nie chciał. Polubiłem jego dotyk nawet bardzo.  Szybkim ruchem odwrócił mnie twarzą do niego od razu całując mnie namiętnie. Dotykał mnie bez przerwy w tym samym czasie odciągnął mnie od blatu, ciągnąc w stronę sypialni. Pech chciał, że potknął się na pierwszym stopniu i wylądował na mnie, przygniatajac  mnie do schodów. - Nic mi nie jest.- zasmialem się cicho. - A Tobie?- pokiwal tylko przeczaco głową od razu, ściągając ze mnie koszulkę.  Nie pozostalem  mu dłużny zaczynając go rozbierać. Uwielbiam patrzeć na jego ciało. Jest cholernie seksowny.  Szybko zostałem pozbawiony ubrania zresztą on też. Całowaliśmy się długo i namiętnie, dotykając bez przerwy. Czułem jego podniecenie. Ocieral się o mnie lekko.  Po dłuższej chwili takich pieszczot już nie wytrzymalem. - Wejdź we mnie, proszę. - szepnąłem kiedy miałem na to okazję. Nawilzył swojego członka śliną i rozchylił moje nogi. Sekundę później poczułem jak napiera na mnie, wdzierając się do mojego wnętrza. Mimowolnie jęknąłem cicho czując chwilowy dyskomfort, który zniknął bardzo szybko. Wystarczyło, że mnie pocałował. Gdy trochę się rozluźniłem wykonał kilka powolnych ruchów biodrami, wchodząc we mnie coraz głębiej. Stopniowo przyspieszył do średniego tempa, a ja chciałem po prostu sprawić mu jak najwięcej przyjemności dotykając go i całując. Sam czułem szybko narastające podniecenie, które szybko mną zawładnęło. Wiłem się pod wpływem każdego jego ruchu. Tak on jest cudowny... We wszystkim jest idealny. Nie musiał nawet dotykać mojego członka, żebym czuł ogromną rozkosz. On zresztą też musiał być juz mocno podniecony, słyszałem jego ciężki oddech, ciche stęknięcia. Minęła dłuższa chwila i poczułem w sobie jego gorące nasienie. Zawsze to podniecało mnie najbardziej. Właśnie to przelało szalę rozkoszy sprawiając, że szczytowałem. W tej samej sekundzie nasze języki splotły się w namiętnej zabawie.


Szaleniec. Ale tylko mój. Przynajmniej na razie....



poniedziałek, 21 kwietnia 2014

9

Leżę sobie obok niego, przytulony do jego boku, moja głowa spoczywa na jego piersi. On głaszcze mnie po głowie. Nie odzywa się, ja też nie. Myślę sobie o Paryżu. Ciekaw jestem co dzieje się z Shanem, z Michaelem...
Nagle zapytał:
- Nie śpisz już, prawda?
-Nie. A dlaczego pytasz?
- Tak, ot.
- Mhm. - mruknąłem bardziej się do niego przytulając.
- O czym tak myślisz?- spytał półszeptem.
- Tak o różnych rzeczach.
- Tęsknisz za nim co? - zadał kolejne pytanie.
- Ale za kim?
- Za Michaelem.
- Może trochę. - odpowiedziałem krótko.
- Ja powiem Tobie, że też mi go brakuje.
- A mogę się o coś zapytać?- podniosłem głowę patrząc na jego twarz.
- Możesz. - odpowiedział z kiwnięciem głowy.
- Skąd Ty go właściwie znasz?- zapytałem dość niepewnie.
- To długa historia.- wytłumaczył wstając z łóżka
- Ja mogę posłuchać. Oczywiście, jeśli chcesz mi to opowiedzieć.
- Mogę w sumie to opowiedzieć, tylko... Tylko nie chcę - zakończył temat znikając za drzwiami łazienki.


Kompletnie zgłupiałem z tego wszystkiego. Wyczołgałem się z łóżka, ubrałem, poszedłem do kuchni nadal myśląc o tym co mi opowiedział. Otworzyłem lodówkę, wyjąłem miskę i zacząłem robić naleśniki - standardowe śniadanie. Że jemu się nigdy one nie znudzą, aż dziwne. Po kilku minutach przyszedł do kuchni, ubrany, ogolony i pachnący. Czuć było z daleka. Postawiłem przed nim talerz z naleśnikami, dżem i kawę, nieśmiało usiadłem przy tym stoliczku z kubkiem kawy. Spojrzał na mnie spode łba i zapytał:
- Co się tak patrzysz, he?
- Nic, tak po prostu.
- Mhm. - mruknął w odpowiedzi.
- Dużo masz dzisiaj pracy?
- Tak, zjem śniadanie i idę.
- Aha. - odpowiedziałem zaglądając do kubka.
- Nie będziesz się chyba aż tak nudził.- odparł wstając od stolika. - Zawsze możesz trochę, no wiesz, ogarnąć tutaj.- i poszedł do swojej pracowni.
Faajnie, teraz to ja tu tylko sprzątam, tak? Już nic, a nic się dla Ciebie nie liczę? Nawet jako zabaweczka? Owszem wiem, ze ja tez tu mieszkam mogę posprzątać, ale ostatnio jest jakiś nieswój. Coś go trapi, a ja nie wiem co. Chciałbym go jakoś wesprzeć czy coś, ale co ja mogę? Jestem tylko zabawką, towarzyszem. Własnie co ja mogę.
Czyli tak, mój dzień ograniczy się do sprzątania i nudzenia się. Za jakiś czas zajrzę do niego i zapytam czy czegoś nie potrzebuję. A potem się zobaczy. Może coś się w nim obudzi, może...
Wstałem ze stołka, oblazłem cały dom w poszukiwaniu porozrzucanych brudnych ubrań. Trochę się nazbierało. O dziwo wszystko czarne. Wpakowałem do pralki, włączyłem. Zszedłem do kuchni, posprzątałem. Po niecałej godzinie wszystko było ogarnięte. I, i co? I co mam teraz robić? Nudzić się nie wiadomo jak długo. Spojrzałem na zegarek jest 11. O 13 idę zapytać czy czegoś nie chce. Może to trochę dziwne, ale ja się nim przejmuję i to bardzo. Ja od zawsze miałem i będę mieć takie coś, że jak ktoś okaże mi choć trochę troski czy dobroci to cholernie się martwię i za wszelką cenę chcę się odwdzięczyć.
Usiadłem na kanapie i zacząłem wpatrywać się w okno. Jednak nawet tam nie było nic ciekawego. Tak przeskakując myślami z jednego na drugie i znowu zacząłem za dużo myśleć.  Kiedy wybudziłem się z tego całego transu było grubo po 2 popołudniu. Poczłapałem pod drzwi pracowni, lekko zapukałem i uchyliłem drzwi.
- Nie przeszkadzam? - spytałem.
- Nie, nie. Wejdź. - machnął na mnie ręką.
- Nie potrzebujesz czegoś? - spytałem, opierając się o ścianę za jego plecami.
- To zależy o co pytasz.- spojrzał na mnie przelotnie.
- Coś do picia? Może głodny jesteś?
- W sumie to nie potrzebuję chyba nic. Może jedynie trochę towarzystwa. Zresztą Ty też się pewnie nudzisz.
- Ano, prawda. Nudzę się tutaj potwornie, zwłaszcza jak znikasz tu na całe dnie.
- Nie moja wina, taką mam pracę.
- Sam ją wybrałeś.
- Nie.- zaprzeczył.
- Tak.
- W takim razie skoro ja sam ją sobie wybrałem to Ty swoją również. - dodał.
- Ale Ty to co innego, Ty masz do malowania talent.
- Ty też masz talent do "tego".- odparł akcentując to JEDNO słowo.
- Jesteś okrutny.- machnąłem ręką.-  Zresztą i tak czuję się jak dziwka.
- Przecież ja Cię źle nie traktuję. - spojrzał na mnie i odłożył pędzel.
- Yhym, co nie zmienia faktu, że jestem Twoją zabawką, dziwką i tyle.
- Mówisz, że traktuję Ciebie jak dziwkę? - spytał zaskoczony.
- pokiwałem głowa na "tak".
- No patrz.- wstał ze stołka i chwycił mnie za ramię.
- To boli.- spojrzałem na niego z grymasem.
- No co, podobno traktuję Cię jak dziwkę.- niemalże syknął i pociągnął mnie do korytarzyka.
- Co Ty robisz? - spytałem przestraszony idąc za nim po schodach
- Dopiero teraz potraktuję Cię jak dziwkę. - skręcił do sypialni dla gości ciągnąc mnie za sobą.
- Eee..? - wydałem z siebie niezidentyfikowany dźwięk, po czym zostałem dosłownie rzucony na łóżko. Nie wiedzieć skąd on to miał, ale moje nadgarstki zostały przykute do metalowej ramy łóżka w błyskawicznym tempie. Gwałtownie wpił się w moje usta brutalnym pocałunkiem w  międzyczasie moja koszulka została podciągnięta do góry, przeciągnięta nad głowę, bardziej krępując mi ramiona. Z przerażeniem w oczach patrzyłem na niego, na co on niewzruszony jednym ruchem przewrócił mnie na brzuch. Szybko zdjął ze mnie resztę odzieży, a po chwili poczułem paznokcie wbijające się w moje pośladki. Rozszerzył moje uda, rozsunął moje pośladki i bez wahania wszedł we mnie gwałtownym ruchem. Głucho jęknąłem z bólu. Pojedyncze łzy ściekły po mojej twarzy, dalej czując rozrywający ból i tarcie. Chwycił mnie mocno za włosy przyciągając moją głowę do tyłu. Zamknąłem na chwilę oczy chcąc się rozluźnić. Po dłuższej chwili ból trochę zelżał na zmianę mieszając się z podnieceniem. Nadal z zamkniętymi oczami w pełni się jemu oddawałem, czułem jego każdy ruch nie tylko przez gwałtowne ruchy biodrami, ale również czułem, że pod wpływem jego ruchu, całe łóżko przesuwa się to w przód to w tył. Postanowiłem się skupić na jednym, żeby nie płakać z bólu. To co wydaje się przyjemne tak naprawdę z każdym głębszym ruchem sprawiało ból. Pod wpływem każdego ruchu jego bioder wydawałem z siebie głośne jęki, którymi próbowałem stłumić to nieprzyjemne uczucie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że zaczynało mi się to podobać. Ta cała szarpanina, ostry seks. Zawsze wolałem odważniejsze propozycje, ale nie żeby zaraz jechać na sucho bez żadnych skrupułów. Podczas tego krótkiego rozmyślania coś się zmieniło, wylądowałem teraz na plecach z podwiniętymi mocno nogami, nadal tkwił we mnie, wbijając się jeszcze mocniej, głębiej i szybciej. Sam objąłem go udami w pasie popychając go w rytmie jego ruchów, czując już tylko cudowną rozkosz. Cały drżałem, wiłem się pod nim, niemalże skomląc o więcej. Nie trwało to już długo, jęknąłem przeciągle szczytując. On sam kończąc to pocałował mnie już mniej brutalnie. Nadal będąc w moim ciele spojrzał w moje zamglone oczy i skomentował zdyszanym półszeptem
-  Odnoszę wrażenie, że Tobie się to podobało, prawda?
Skinąłem tylko lekko głową na co on znów mnie pocałował.


niedziela, 23 lutego 2014

8

Nudzi mi się, nudzi, potwornie. Nie mam tu zupełnie nic do roboty. Tam przynajmniej coś się działo, można było porozmawiać, pośmiać się, zwierzyć. A tutaj? Nie mam za bardzo jak z nim rozmawiać. Owszem on się stara, zaczyna jakąś nieskładną rozmowę, ale i tak mu to nie wychodzi. Po za tym po głowie chodziła mi jeszcze jedna myśl.... Podszedłem do drzwi jego pracowni.
- Eh.. nudzę  się, co robisz? - spytałem stojąc w futrynie drzwi.
- Maluję, nie widzisz? - spytał nawet nie zwracając na mnie uwagi.
- Widzę, od tygodnia nic innego nie robisz. - skrzyżowałem ręce.
- A co miałbym robić? - spytał zerkając na mnie.
- Coś innego.
- Co na przykład?
- Cokolwiek innego. Dobra nieważne.. - spuściłem wzrok na podłogę.
- Coś nie tak? - spytał przeciągając się z grymasem na twarzy.
- Nie.. Wszystko w porządku.- uśmiechnąłem się blado.
- A co ja mam poradzić Tobie, że się nudzisz?  Hm.? - spytał przekręcając śmiesznie głowę na bok.
- Zabawnie wyglądasz jak  tak robisz.- zwróciłem uwagę.
- "Tak"? To znaczy jak? - spytał znów robiąc ten zabawny ruch.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. - podszedłem trochę bliżej i przyjrzałem się malowanemu obrazowi.- Ładne to to. - skomentowałem.
- Podoba Ci się? - spytał zdziwiony.
- Tak. Taki tajemniczy jest. - dodałem po chwili -Zupełnie jak Ty.
Odwrócił głowę w moją stronę patrząc na mnie przenikliwie - Tutaj się mylisz. Nie jestem jakiś tam tajemniczy, zamknięty w sobie. Łatwo mnie rozgryźć, tylko trzeba chcieć. - uśmiechnął się, znów boleśnie przeciągnął się na stołku i powrócił do malowania.
- Dobra, to skoro znowu mnie zbywasz malowaniem to nie będę Ci przeszkadzać. - pogłaskałem przelotnie jego ramię i chciałem wyjść z pokoju.
- A kto Ci powiedział, że mi przeszkadzasz? - spytał nie odrywając oczu od płótna.
- No niby nie powiedziałeś tego, ale ja nie chcę Tobie przeszkadzać w pracy. Bo widzę, że masz jakąś wielką wenę dzisiaj.- odparłem znowu stojąc w futrynie drzwi.
- Tak coś mnie naszło.
- To dobrze. - uśmiechnąłem się. - A może przynieść Ci coś do picia  czy coś? Siedzisz tu od rana, a jest popołudnie.
- Nie, dziękuję. - odwzajemnił uśmiech odgarniając kosmyk włosów.
- No to ja nie przeszkadzam. - powiedziałem i wyszedłem, poszedłem w stronę salonu, włączyłem telewizor usiadłem na dywanie przed niskim stolikiem i zacząłem przebierać solone orzeszki.
Bezmyślnie siedziałem tak przed tym stolikiem gapiąc się w poruszający obraz w telewizorze. Po chwili zacząłem zastanawiać się ile czasu już tutaj jestem. Doszedłem do wniosku, że nieco ponad miesiąc. Od jakichś 3 tygodni śpię razem z nim w jednym łóżku, ale nic po za tym. Tylko połozy się za moimi plecami, przytuli, ewentualnie pocałuje w głowę. W końcu sam nazwał mnie swoją zabawką, swoją własnością. To dlaczego mnie nie "używa"? Nie "użył" mnie od incydentu z tymi dziwnymi  tabletkami. Pewnie teraz żałuje, ze mnie stamtąd wyciągnął. W ciągle też powtarza mi, że jeśli nie chcę tu być to mogę iść droga wolna, tylko.. dodaje do tego : "Tylko jak będzie Ci zimno czy coś to idź szukać nowego burdelu, nie do mnie." Dlatego stąd nie pójdę. W sumie to ja go nawet lubię, tylko boję się go. Czasem jest nerwowy i wręcz przerażający, nigdy nie wiadomo co zaraz zrobi, ale z drugiej strony magnetyzuje.
Przez te całe myślenie nie zauważyłem nawet, że już jest po 20 i oglądam jakieś wenezuelskie gówno. Usłyszałem kroki, odwróciłem głowę w stronę kuchni i wróciłem wzrokiem do telewizora.
- Co Ty oglądasz?- spytał nieco rozbawiony.
- Sam nie wiem.- zaśmiałem się chowając głowę w dłonie.
- To po co to oglądasz? - spytał przemieszczając się po pokoju.
- Sam nie wiem. Zamyśliłem się. - odwróciłem się od stolika po chwili pytając - I jak skończyłeś malowanie na dziś?
- Mhm. - mruknął rozsiadając się na kanapie. Dodał po chwili marudząc. - Jak mnie bolą plecy.
- Musisz zainwestować w wygodniejszy stołek chyba.- usiadłem obok niego na kanapie. - Jak chcesz to trochę Ci je pomasuję. - zaproponowałem nieśmiało.
- A mógłbyś? Będę Ci wdzięczny.
- To się odwróć. - nakazałem. Odwrócił się, zgarnąłem jego włosy na jedno ramię i zacząłem masować jego plecy. Po dłuższej chwili ciszy skomentował :
- Co jak co, ale umiesz wymasować obolałe plecy. - zaśmiał się pod nosem i odwrócił wziął jedną moją dłoń i zaczął się jej przyglądać i kontynuował swoją wypowiedź. - A masz takie drobniutkie dłonie.- uśmiechnął się ciepło, przelotnie musnął palcem mój nos i dodał. - Uroczy z Ciebie chłopiec.- wstał z kanapy, poczochrał moje włosy.- Idę się wykąpać. - poszedł w stronę schodów i rzucił po drodze - Tylko potem przyjdź do mnie. Nie lubię spać sam.
- Ok, ok. - zaśmiałem się cicho i próbowałem się uspokoić. Przynajmniej opanować wypieki.  Miło jest usłyszeć coś miłego pod swoim adresem. Posiedziałem jeszcze chwilę w salonie, po czym poczłapałem do łazienki również się wykąpać. Sprawdziłem najpierw kątem oka czy on jest w sypialni. Upewniony, że leży w łóżku poszedłem się wykąpać. Moje myśli krążyły bez celu wokół jednego. Przez te wszystkie lata spędzone w burdelu, codziennie miałem z kimś ten fizyczny kontakt. Może to i dziwne, ale teraz doskwiera mi tego brak.
Czyściutki i pachnący poszedłem do sypialni, ostrożnie wlazłem pod kołdrę, przytuliłem się do jego ciepłego ramienia. Zauważyłem jednak, że on nie śpi i cicho zapytałem, aby się upewnić.
- Śpisz? - wyszeptałem.
- Nie, a co?- mruknął cicho.
- Tak tylko pytam. - odparłem zdawkowo.
- Na pewno wszystko ok?
- Tak wszystko w porządku. odpowiedziałem i odwróciłem się na lewy bok. A on tak jak zawsze przytulił się do mich pleców, obejmując mnie w pasie. Westchnąłem cicho. Oparł się na łokciu i patrzył na moją twarz.
- Co tak na mnie patrzysz? - zapytałem.
- Patrzę na mój mały skarb. - pogłaskał mnie palcem po policzku.
- Aż taki mały to ja nie jestem. - odparłem.
- Ale to nie zmienia faktu, że jesteś jeszcze chłopcem. Wyrośniętym, ale chłopcem. - mówił kreśląc zygzak na moim ramieniu. - A do tego jesteś ślicznym chłopcem. - No i masz jak nic burak na twarzy. - I jak niewiele trzeba, żeby Cię zawstydzić. - zaśmiał się cichutko, złapał mój podbródek i delikatnie mnie pocałował. Z chęcią odwzajemniłem ten delikatny pocałunek na co otrzymałem kolejną delikatną pieszczotę. Dłonią delikatnie gładził moje ramię, udo. Całował mnie bez przerwy, delikatnie trącając mój język swoim. Jego dłoń wylądowała na moim brzuchu, zawijając moją koszulkę. Po chwili oderwał się od moich ust  i zszedł z pocałunkami do mojej szyi. Mimowolnie przewróciłem się na plecy, przekręciłem głowę w drugą stronę, nieśmiało smyrając palcami jego plecy. Było mi tak błogo i przyjemnie, a moje ciało chciało więcej. Tak, własnie, chcę więcej. Po chwili zdjął zupełnie moją koszulkę, całował mój tors, brzuch, coraz niżej. Cicho westchnąłem kiedy potarł dłonią moje krocze. Momentalnie poczułem jak wsuwa dłoń pod moje bokserki. Cały zadrżałem. Zsunął ze mnie moje bokserki, rzucił je gdzieś w kąt. Delikatnie objął dłonią mojego penisa po czym wziął go do ust. Ssał go, lizał. Robił to tak umiejętnie, chyba nikt jeszcze nie robił mi tego tak dobrze. Otworzyłem oczy, spojrzałem w jego stronę. Widziałem go w pozycji na czworaka, jednocześnie zajmował się mną jak i sobą. Nie wiedzieć dlaczego, ale ten widok podniecał mnie jeszcze bardziej. Rozsunąłem nogi jeszcze bardziej, dając mu do zrozumienia, że to mi nie wystarczy. Przeczołgał się przeze mnie, dosięgnął moich ust, całując mnie namiętnie. Dość delikatnie wdarł się do mojego wnętrza, tak samo delikatnie poruszając się we mnie. Niemalże leżał na mnie. Objąłem jego plecy, wciskając paznokcie w jego skórę. Moje całe ciało drży z przyjemności, a jęki i stęki mówią same za siebie, że jest mi piekielnie dobrze. Minęło jeszcze trochę czasu zanim przeżyłem jeden z najlepszy orgazmów w moim życiu. Po wszystkim tak jak zawsze, uśmiechnięty, przytulił się do moich pleców, ucałował moją głowę, szepnął "dobranoc".


niedziela, 9 lutego 2014

7

Leżę sobie w łóżku sam, całą noc miałem spokój, odpocząłem, wyspałem się, nawet miałem sen. Śniło mi się to co stało się jakoś miesiąc temu, w jego domu. Z nim i z nim. Nadal jakoś nie mogę tego zapomnieć. Od tego czasu nie pojawił się także Michael, a ja znów zaczynałem po prostu za nim tęsknić, za jego głosem, jego obecnością. Faktycznie był jednym z niewielu moich klientów, którego nie interesował tylko seks. Czasem też się zastanawiałem co robi teraz Lachlan. Jakoś we łbie został mi ten jego uśmieszek, czarne włosy i głębokie ciemne tęczówki.

Wstałem, bo co mogę robić, umyłem się, ubrałem i usiadłem na swoim łóżku. Siedziałem i myślałem o swoim  beznadziejnym życiu i łudziłem się, że kiedyś stąd wyjdę. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę?- krzyknąłem drzwi sie otworzyły do środka wszedł Shane.
- Cześć.- odparł wchodząc do pokoju, wyciągnął białą kartkę. - Mam coś dla Ciebie.
- Co to?- spytałem.
- Nie wiem, jakiś facet to przyniósł i kazał Ci to dać. - podał mi kartkę, spojrzałem na nią, rozwinąłem i przeczytałem:
"Od chwili kiedy dostaniesz tą kartkę, masz godzinę na to, żeby się spakować. Bierz najpotrzebniejsze rzeczy. Przyjadę po Ciebie.

~~M "

Michael? Nie to chyba ie jego pismo, takie jakieś zbyt staranne, a on bazgrze. Może po prostu się starał.

- I co to? - spytał zaciekawiony Shane?
- Masz. - podałem mu kartkę.
- Hm.. Ten Twój cały Michael? - spytał zaciekawiony.
- Pojęcia nie mam, niby podpisane "M", ale to chyba nie jego pismo.
- Nie?
- Tak myślę, że nie jego, zbyt staranne.
- Hm.. To kto?
- Pojęcia nie mam, ale się okaże.- wstałem z łóżka i zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy.
- A nie boisz się?- spytał siadając na moim łóżku.
- Zawsze się boję, jak mi z takim czymś wyjadą. Zawsze się boję, że zabiorą mnie niby na 1 noc, a nigdy więcej już stamtąd nie wyjdę, czy jak wyjdę to tylko na własny pogrzeb.
- W ogóle ja się dziwię, że Foosher się zgadza na takie coś. Bo jak faktycznie Cię ktoś wywiezie i nigdy nie odstawi z powrotem?
- Nie przejmie się tym bardzo znajdzie sobie zastępstwo.
- Eh... Stalowe nerwy masz.
- No własnie nie. - zaprzeczyłem zapinając kieszenie torby. - Codziennie zjada mnie strach. - usiadłem obok niego. - Teraz też się boję.
- Ej, będzie dobrze. Przecież zawsze jest. Nigdy nic się nie działo to teraz też się nic nie stanie.
- Mam taką nadzieję.- podszedłem do okna.
Nastała cisza, kiedy się odwróciłem jego w pokoju nie było. Nie, to nie.
Znowu zacząłem myśleć czy to jest Michael czy może ktoś inny.

Po upływie ustalonego czasu wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem do holu, usiadłem w fotelu, nie wiedziałem co mam robić. Po kilku minutach zobaczyłem w drzwiach mężczyznę. Od razu mnie zatkało.
- Witaj Iker.- przywitał się z delikatnym uśmiechem.
- Tylko mi nie mów, że to Ty...- załamałem się.
- Niestety masz pecha, bo to ode mnie dostałeś karteczkę.- założył rękę na rękę i spojrzał się na mnie.- Oj będę mieć zajęcie.
- Eh.. a po co miałem się spakować.
- Zobaczysz. A teraz chodź, bo mi samochód wystygnie.
Niezbyt chętnie, ale poszedłem za nim wsiadłem do samochodu, zapiąłem pasy. Ruszyliśmy w drogę, bałem się. Rozglądałem się, widziałem znaki drogowe, mówiące o tym, ze wyjeżdżamy z miasta.
- Dokąd jedziemy? - spytałem cicho.
- Na prawdę chcesz wiedzieć?
- Tak.- odparłem.
- Do Orleanu.
- A na jak długo?
- Na... na zawsze. -odparł zadowolony.
- Jak to?! - spytałem zszokowany.
- Tak to. Chciałem dobrze, chciałem Ci pomóc, to Cię tak jakby wykupiłem.- spojrzał na mnie - I wyprzedzam pytanie. Nie będę Cię do niczego zmuszać. Owszem będziesz moim towarzyszem i w pewnym sensie zabawką, ale serio nie będę Cię musiał zmuszać do niczego. Może raz czy dwa...
- A-ale...
- Hm... - westchnął - wiem co teraz czujesz, ale zobaczysz spodoba Ci się życie ze mną. Ja dbam o swoje zabawki.
Nic już nie odpowiedziałem. Czyli już nie zobaczę Shane'a? I całej mojej "rodziny"? A dlaczego? Bo zostanę zabaweczką. Droga do Orleanu zajęła nam nieco ponad godzinę, po drodze Lachlan zatrzymał się przy obskurnej uliczce i wyszedł na chwilę z samochodu, podszedł do jakiegoś faceta i zaczął z nim rozmawiać. Po kilku chwilach wymienił z nim pieniądze na coś w małym pudełeczku. Wrócił do samochodu, nic nie mówiąc pojechaliśmy dalej. Przejechał przez całe miasto, na jego obrzeżach zatrzymaliśmy się pod ogromnym domem. Wysiadłem za nim z samochodu, podążyłem za nim do drzwi, wszedłem do środka, rozejrzałem się. Niemalże wszystko było czarne, białe lub w ciemnej szarości. Gdzieniegdzie jakiś złoty lub srebrny drobiazg.
- Podoba Ci się? - spytał.
Ja tylko przytaknąłem.
- Twój pokój jest na piętrze 2 drzwi po lewej, jeśli chcesz można go przemalować czy coś.
- Chyba nie będzie takiej potrzeby.
- W sumie jest już trochę późno, jak chcesz to możesz iść spać.
- Em.. to dobranoc. - odrzekłem i poszedłem na górę.
- Dobranoc. - usłyszałem tylko za sobą.
Chwilę później położyłem się zasnąłem nawet nie wiedzieć kiedy.

****

Obudziłem się nagle. Poczułem ciężar na swoim ciele i dłoń na swoich ustach. Otworzyłem oczy szeroko z przerażenia. Jego ręce trzymały moje tuż nad głową, chwilę potem przywiązał je do ramy łóżka. Przechylił się w bok, chwycił przepaskę i przewiązał mi oczy. Pochylił się nad moim uchem i szepnął: - A teraz otwórz grzecznie buzię. - pokiwałem przecząco głową. - Im mniej sprzeciwu tym szybciej przestaniesz cierpieć.- pokiwałem znów przecząco głową, uderzył mnie w twarz.- Otwórz buzię. Nie? Sam Ci ją otworzę.- pociągnął mnie za szczękę i wcisnął mi do ust małą gorzką tabletkę. - Połknij grzecznie, nic Ci nie będzie. Nie chcę Ci zrobić krzywdy.- nie połknąłem - Jak ją tak będziesz trzymać w ustach to zadziała jeszcze szybciej nawet, więc rób z nią co chcesz.- spojrzał na mnie i dodał - No dobry chłopak z Ciebie. - podniósł się ze mnie i chyba wyszedł. Zostałem sam przywiązany w ciemności. Kiedy już pozbyłem się ohydnego gorzkiego smaku tabletki zrobiło mi się gorąco, kręciło mi się w głowie, włosy jeżyły na ciele. Co się ze mną dzieje? Po kilku chwilach usłyszałem znów jego kroki, zmysły jakoś mi się wyostrzyły, poczułem jak ugina się łóżko pod jego ciężarem. Momentalnie poczułem szarpnięcie za brodę i jego brutalny jednak dość przyjemny pocałunek. Zaczął mnie dotykać, wsunął rękę pod moją koszulkę i zaczął kreślić jakieś wzory na moim brzuchu, podjeżdżając coraz wyżej, zahaczając o moje sutki. Złagodził trochę swoje pocałunki zapraszając mój język do przyłączenia się do zabawy. Momentalnie się podnieciłem przez co czułem, że jestem cały czerwony, zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Podciągnął moją koszulkę, pocałował lekko mój pępek i jeździł językiem wokół niego. Jęknąłem cicho z podniecenia, które dawało się już nieźle we znaki. Po chwili szepnął na moje ucho: Widzisz nie jestem taki straszny jak się wydaje.- Po czym przełożył jedną moją nogę i znalazł się pomiędzy nimi. Dotknął dłonią przez materiał mojego krocza, zadowolony  mruknął coś pod nosem, a moje podniecenie sięgało już zenitu po niewinnych pieszczotach. Wsunął dłoń pod materiał moich spodenek, lekko dotknął mojego penisa, a już nie wytrzymałem szczytując z  głośnym jękiem. Zdjął ze mnie owe spodenki rzucił gdzieś, poczułem jego język liżący moje podbrzusze, zupełnie zimną dłoń trzymającą mojego, znów dumnie stojącego, członka. Cholerna tabletka... Po kilku chwilach oparł moje uda o swoje biodra i brutalnie wszedł we mnie. Krzyknąłem głucho, a z oczu popłynęły mi łzy bólu. To cholerstwo działa niestety w dwie strony. Zaczął poruszać się we mnie, tak jakby nawet i delikatnie, dłonią stymulował mojego członka, językiem krążył po mojej klatce piersiowej. Po kilku głębszych pchnięciach jęczałem i wiłem się jak rasowa dziwka. Było mi gorąco, byłem zmęczony jednak strasznie podniecony. Chciałem więcej, dłużej, mocniej. Czarny najwyraźniej czując, że zaraz dojdę, zacisnął dłoń z całej siły na moim członku. Bolało, ale nie aż tak, poruszał się we mnie w niemalże szaleńczym tempie, głęboko, mocno. Niemalże krzyczałem z ekstazy, dopiero gdy poczułem ciepłą ciecz w moim środku, puścił moją męskość i także pozwolił mi skończyć. Zmęczony dyszałem próbując wyrównać oddech, on położył się obok mnie, rozwiązał mi ręce i oczy, spojrzał  zamglonymi oczyma, przykrył mnie kołdrą, a sam położył się obok mnie, przytulając mnie do siebie. Zasnął momentalnie, a ja ja znowu myślę...

piątek, 7 lutego 2014

6

Na wstępie, zebym nie zapomniała XD Rozdział ma dedykację: dla Nikoli, żebyś już wiecej nie dotykala moich włosów XD
________________________________________________________________________
- Cieszę się, że wreszcie do mnie przyszedłeś. Mam tego dość. - rzuciłem się na swoje łóżko kompletnie wyczerpany.
- Ciężki tydzień?- usiadł obok mnie
- Tak, pobiłem swój tygodniowy i jednodniowy rekord. - zaśmiałem sie gorzko.
- Ile? - spytał
- W tydzień 18, a w ciągu dnia 5 obsłużonych... - podniosłem się do siadu. - Ledwo chodzić mogę.
- Nie będzie chyba tak, źle zabieram Ciebie do siebie i trochę sobie odpoczniesz.
- Na ile mnie zabierzesz? - spytałem zaciekawiony.
- Na 2-3 dni. To zależy od Ciebie.
- Dlaczego ode mnie? - spytałem ze zdziwieniem.
- Znowu robię wystawę, tym razem trochę inną i też potrzebuję modela. Znaczy się dwóch.
- Jak to dwóch?
- Emm... no dwóch, w sumie tego drugiego to już też mam.
- A-ale nie rozumiem.
- Podwójna sesja? - odpowiedział pytająco.
- Yh... a znam go chociaż? - spytałem nieco załamany.
- Nie, ale myślę, że się dogadacie. Mój "kolega" po fachu tyle, ze on jest malarzem.
- Ah.. malarzem.. - po chwili dodałem - a to będą zdjęcia, czy co?
- Zdjęcia. Tym razem tylko zdjęcia.
- A to będą takie same zdjecia jak zawsze, nie?
- No tak, ale nie będziemy ich robić zaraz dzisiaj czy jutro ja mam czas, będziesz mógł go poznać najpierw. - uśmiechnął się i dodał. - Myślę, że się dogadacie, to miły chociaż trochę kontrowersyjny człowiek.
- Dlaczego kontrowersyjny?
- Maluje dość dziwne rzeczy, jest dość specyficznym człowiekiem, wygląda dość ekstrawagancko.
- Ale jak?
- Jutro lub jeszcze dzisiaj pod wieczór go poznasz.
- Eh.. no dobra.
- To zbieraj się. Weź co potrzeba i jedziemy. - dodał z z uśmiechem. - Ja poczekam na zewnątrz.
- W porządku. - odparłem i zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy.
Na co ja się godzę do cholery, ja wiem, że on mi chce pomóc. Obiecał mi, że mnie stąd zabierze i nie wrócę tu nigdy więcej. Ale boję się tej całej sesji.
Po kilkunastu minutach siedziałem już w salonie jego domu, rozmawiając o duperelach.

****

Jednak druga opcja się sprawdziła, przyjechał dzisiaj czarnym sportowym samochodem, wieczorem do jego domu. Patrzyłem przez okno i przyglądałem się mu. Wysiadł z samochodu, podszedł do bagażnika, wyciągnął dość dużą podróżną torbę, odgarnął długie ciemne włosy i zawiesił torbę na ramieniu. Przeszedł przez ganek od furtki długimi krokami, po chwili Michael wpuścił go do mieszkania, przywitał go  przytulając przyjacielsko. Mężczyzna spojrzał się na mnie swoimi niemalże czarnymi oczami, zdjął swój płaszcz podchodząc do mnie, wyciągnął dłoń.
- Lachlan. - odparł niskim jednak przyjemnym głosem.
- Iker, miło mi. - uścisnąłem jego dłoń.
- Widzę, że imię taż, masz nietutejsze.- uśmiechnął się przekręcając lekko głowę na bok.
- Tak, hiszpańskie.
- Wiem, wiem. - uśmiechnął się jeszcze raz i podszedł do fotela i usiadł na nim. - Mogę zdjąć buty, prawda? - zaśmiał się melodyjnym głosem pytając Michaela.
- Owszem, czuj się jak u siebie w domu. - uśmiechnął się.
- To mój jest ten pokój co zawsze, tak? - zapytał rozwiązując sznurówki butów.
Michael odpowiedział tylko kiwnięciem głową na "tak".
- No to się tam zaraz wprowadzam.- po chwili spojrzał na mnie i zapytał. - A tak właściwie to Ty pewnie będziesz tym drugi, prawda?
- Yhym.- grzecznie kiwnąłem głową. Ten facet jednocześnie mnie przeraża i fascynuje.
- Się mnie nie bój - uśmiechnął się znowu pokazując białe zęby-  może wyglądam dziwnie, ale nie gryzę.
- Mam taką nadzieję. - zażartowałem niepewnie.
- Heheh.. - zaśmiał się - masz uroczy uśmiech.- dodał po chwili, na co ja zareagowałem natychmiastowym rumieńcem - A czym się na co dzień zajmujesz, hę? - zapytał. Usłyszałem chrząknięcie Michaela i pokręcił głową przecząco, chyba po to, żeby nie pytał. Odparł po chwili - No dobrze nie pytam, chyba, że sam mi powie.
- Spokojnie Michael, nic nie szkodzi, przecież mogę powiedzieć.- zwróciłem się do pytającego - Na placu Pigalle. W jednym z lokali, tak to nazwijmy.
- To Ty go tam znalazłeś? -spytał Michaela zszokowany. - Aż trudno uwierzyć, że tam są takie perełki.- spojrzał się na mnie swoimi ciemnymi oczyma i oparł brodę na lewej dłoni - wydajesz mi się coraz bardziej ciekawy.
- Ja? Ja nie jestem ciekawy. - zaprzeczyłem i dodałem. - Mogę iść już spać? Chcę odpocząć.
- Idź odpoczywaj - uścisnął mnie z uśmiechem Michael, a ja wleciałem po schodach na górę, położyłem się w łóżku jednak nie mogłem zasnąć, te oczy, ten głos, jakoś nie dawało mi to spokoju, chyba nigdy nie widziałem jeszcze takiego mężczyzny.

****

Właśnie zostałem postawiony przed faktem, że "sesja" jest dzisiaj. A, ja się cholernie, boję, wstydzę, na pewno wyjdę źle, bo ten facet mnie krępuje. Ta jego smukła twarz, duże, ciemne oczy, barwa głosu. Jak jeszcze to ma być naga sesja, to ja nie wiem co ze mną będzie... Jeszcze jak będzie mnie dotykać, czy coś to chyba dostanę erekcji w 3 sekundy...

Po niecałej godzinie siedziałem już w pokoju, "przyszykowany" do tego wszystkiego. Po kilku minutach przyszedł Lachlan, też już gotowy, w nieco skręconych włosach, a zaraz za nim do pokoju wszedł Michael z aparatem w dłoni, zasłonił okno i włączył światło.
- No to gotowi? - zapytał z entuzjazmem.
- Ja zawsze gotowy - odparł z uśmiechem.
- A ja... chyba tak. - zająknąłem się.
- Aj, aj, ale czemu Ty się wstydzisz co?- zapytał zdejmując z siebie szlafrok.
- Taka wrodzona nieśmiałość. - stwierdziłem, przelotnie patrząc na niego.
- Ej, nie pesz się tak jak na mnie patrzysz. - odwrócił się do Michaela- A Ty nie patrz na mój tyłek- zaśmiał sie wskazując na niego palcem.
- Ale, ze co, że ja? - zaśmiał się po chwili spoważniał - To bierzemy się do roboty, czy chcecie jakiś alkohol na rozluźnienie?
- Ja nie potrzebuję, ale on chyba tak. - wskazał na mnie.
- Yh.. Iker? Wszystko w porządku? - spytał Michael, wyciągając butelkę alkoholu z szafeczki.
- Tak, już dobrze, przepraszam.
- Nie szkodzi, tylko się tak nie spinaj, będzie dobrze. Lachlan nie gryzie, się przekonasz. - uśmiechnął się do mnie i do niego.
- No właśnie ja nie gryzę. -pochylił się nade mną i chwycił mnie za rękę, przyciągnął do siebie i zdjął ze mnie ten cholerny szlafrok, rzucił na krzesełko obok, po czym szepnął - No i widzisz nie było tak trudno. - zwrócił się do Michaela- A Ty rób te zdjęcia.
Stałem jak wryty, patrząc się w te ciemne tęczówki, jego dłoń chwyciła moją  i położył ją na swojej klatce piersiowej, objął mnie delikatnie w pasie, a ja czułem ciepło jego ciała, miękkość jego skóry. Michael robił już tylko zdjęcia, co chwila  wydając jakąś komendę, wszystko szło w miarę spokojnie, dopóki nie powiedział, że Lachlan ma mnie pocałować... Nieco wystraszony przymknąłem powieki, po chwili poczułem ciepłą dłoń na moim policzku i wilgotne wargi na moich. Mimowolnie uchyliłem swoje wargi, a on momentalnie sprawnie wsunął swój język do środka. Już w sumie nie czułem się skrępowany, bałem się tylko, że mogę sobie pozwolić na zbyt wiele czym urażę Michaela. Lachlan zjechał dłonią wzdłuż mojego brzucha ocierając dłonią o mojego członka. Tak jak mówiłem dostałem erekcji w 3 sekundy.... Usatysfakcjonowany, liznął moją szyję i zwrócił się do Michaela:
- Zostaw ten pieprzony aparat- odsunął się ode mnie i przyciągnął go za rękę do mojego ciała, chwycił jego brodę i dość brutalnie pocałował, nadal obejmując mnie, po chwili odkleił się od jego ust  liżąc moją szyję, a moje wargi posiadł Michael. Michael w ciągu kilku sekund został pozbawiony większości ubrań, oboje dotykali mojego ciała, na zmianę to pieszcząc inne kawałki mojego ciała. Po niedługiej chwili wylądowałem na łóżku, mając po lewej Michaela, po prawej Lachlana. Ten po prawej, nakierował moją dłoń na nabrzmiałego i zwilgotniałego już członka, Michael zaś, zajął się moją męskością, jednocześnie przygotowując mnie na coś grubszego niż palec. Usadowiłem się na biodrach Michaela, czekając posłusznie, aż we mnie wejdzie, obok mnie klęczał niezwykle seksownie Lachlan, znów chwycił moją dłoń nakierowując ją na swojego członka, a swoją skierował na mojego. Nigdy nie przeżywałem czegoś takiego, głębokie ruchy Michaela, sprawna dłoń Lachlana doprowadzały mnie do obłędu. Drobne brutalniejsze pieszczoty dolewały jeszcze oliwy do tego ognia.  Zacząłem już tracić nad sobą kontrolę, kiedy to czarny złapał mnie za włosy i przyciągnął głowę do swojego penisa, posłusznie zacząłem go lizać i ssać na przemian, kiedy to ja miałem ręce "pełne roboty" on dotykał nie tylko mnie, także jego, po chwili słyszałem odgłosy pocałunków, wymieszane z jękami, także moimi. Jako pierwszy z nich szczytowałem , oni zaraz po mnie, o mało co mnie nie zabijając. Upadłem zmęczony pomiędzy nimi, kaszląc nadal i czując w ustach słony smak. Chwilę potem stwierdził Michael:
- Mam nadzieję, że tych zdjęć wystarczy, bo jak tak ma wyglądać powtórka z sesji, to nie wiem czy przeżyję. - zaśmiał się i cmoknął mnie w ramię.
- Ja mógłbym to powtórzyć nawet i zaraz. - skwitował czarny.
- Ja w sumie też. - stwierdził Michael na nowo zaczynając całą "zabawę".

sobota, 7 grudnia 2013

5

Hym... wiem dawno nic nie napisałam, więc przepraszam i zapraszam na kolejny kawałek dziwnej historii, która służy wyłącznie do spożytkowania mojej zboczonej wyobraźni. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Uh... jak zimno.- stwierdziłem, wchodząc do jego domu i zgrzytając zębami.
- No, za ciepło to nie jest. Ale to tylko trochę śniegu przecież.- stwierdził- zamykając drzwi.- Lubię śnieg i zimę.- dodał po chwili.
- Ja nie lubię. Może dlatego, że mało miałem z nią do czynienia.- powiedziałem wieszając swój płaszcz na wieszaku.
- Paryska zima jest łagodna więc nie narzekaj.- uśmiechnął się łagodnie.
- No, ok, ok.... Zrobię herbaty. - stwierdziłem i poszedłem do przestronnej kuchni, która nie miała mi już żadnych tajemnic.
Duże, jasne pomieszczenie. Chwyciłem za czajnik, nalałem do niego wody, odstawiłem na miejsce, włączyłem. Wyjąłem 2 kubki, herbatę. Po chwili herbata była już gotowa, poszedłem do salonu, gdzie spodziewałem się, że będzie. Tak jak się spodziewałem siedział na swoim ulubionym miejscu koło rozgrzanego kominka. Podałem mu kubek z herbatą i usiadłem naprzeciwko w zupełnym milczeniu patrząc w płomienie w kominku.
Strasznie lubię te dni, kiedy mnie do siebie zabiera. To trochę jakby jest urlop.... Jednak lata codziennych igraszek, zrobiły ze mnie erotomana... Zastanawiam się dlaczego on nie chce... Przecież wiem, że nie zabiera mnie do siebie od tak.. Przecież jakby chciał to mógłby ze mną zrobić wszystko na co miałby ochotę, przecież za mnie płaci, tak? Tego właśnie nie rozumiem. Może on nie chce mnie zmuszać czy coś....
Kocham go oczywiście, on może nie do końca, ale zależy mi na nim... Jest miły, kochany i opiekuje się mną, a nie musi... Musi tu być jakiś haczyk.... Może się czymś martwi?
Spojrzałem na niego, był wpatrzony w płomienie. Odwrócił twarz w moją stronę, uśmiechnął się, upił trochę herbaty.
- Coś się stało?- zapytałem.
-Nie.- spojrzał lekko zaskoczony- Dlaczego pytasz?
- Jesteś jakiś nieobecny.
- Może trochę zamyślony, ale to nic ważnego. Nie przejmuj się.- uśmiechnął się i wstał z fotela.- Idę się wykąpać, a potem spać, hmm.?- dodał z chytrym uśmiechem- jest już późno, więc Tobie też radzę się szykować spać. Jutro znowu tam wracasz....
- Yh... wiem...
- A tak właściwie powiedz mi jedno.- oparł się o futrynę drzwi- Dlaczego stamtąd nie odejdziesz?
- Bo to jest jedyny zawód w jakim mam szansę, że w ogóle coś... zarobię? Nie mam wykształcenia, ani nic. Wyjdę stamtąd i co pójdę na wystawę na plac Pigalle?
No, może masz trochę racji, ale przecież bym Ci pomógł.- podszedł do mnie i spojrzał na mnie- Gdybym poprosił ojca na pewno znalazłby jakąś fuchę dla Ciebie w swojej firmie, a mieszkać mógłbyś na razie ze mną.
- Nie chcę Ciebie wykorzystywać.
-Ej..- przykucnął i spojrzał mi w oczy.- Popatrz mi w oczy i słuchaj. Nie wykorzystujesz mnie, tak? Ja sam chce. Zresztą ja też mam coś w zamian. Zależy mi na Tobie i chcę Ci pomóc. Więc pomyśl nad tym. A jak będą Cię szukać czy coś, to pozwiemy ich do sądu. Pamiętaj, że masz do czynienia z niespełnionym prawnikiem w ciele spełnionego artysty - to jak? Przemyślisz, to?
- Tak. Dziękuję Ci Michael.
- Nie masz jeszcze za co.- wstał- No to ja idę się wykąpać.
Wyszedł z salonu, ja posiedziałem jeszcze chwilę i też poszedłem do drugiej łazienki się wykąpać. Po jakimś czasie leżałem już w łóżku przytulony do jego piersi.

*******
Obudziłem się, przeciągnąłem, odwróciłem głowę w jego stronę. Nie było go obok mnie. Zachciało mi się pić więc wylazłem z łóżka i poszedłem do kuchni wziąłem trochę soku. Wracając do sypialni dyskretnie rozejrzałem się za nim. Nie było go nigdzie na parterze. Wszedłem na piętro i zauważyłem nikłe światło lampki w jego "gabinecie". Drzwi były otwarte więc zajrzałem. Stanąłem w drzwiach i przypatrywałem się mu przez chwilę podczas szkicowania. Momentalnie odłożył szkicownik i wziął się za stertę papierów na jego biurku. zaczął je przeglądać, układać. Stałem tam przez kilka minut, po czym cicho spytałem.
- Nie możesz spać?- odwrócił się.
- Tak jakoś.
- Chodź spać.- podszedłem do jego fotela- Nie lubię spać sam, wiesz dobrze.- uśmiechnął się i pociągnął mnie na swoje kolana.
- Miałem trochę inny pomysł...- uśmiechnął się zalotnie.
- Heh, a jaki?- spytałem z niewinnym uśmieszkiem.
- Sądzę, że może Ci się spodobać.- otarł nos o moją szyję.- To jak wchodzisz w to?- mruknął pod moim uchem. Usiadłem okrakiem na jego kolanach lekko się ocierając o jego tors.
-Widzę, że spodobał Ci się ten pomysł.- zaśmiał się i namiętnie pocałował moje usta. Jego dłonie od razu wplątały się pod moją koszulkę głaszcząc moje plecy, natomiast moje dłonie powędrowały trochę w innym kierunku, niemal od razu wsunąłem dłonie w jego bokserki pobudzając jego męskość. Na co dostałem odpowiedź.
- Komuś widzę się tu śpieszy.- szepnął mi do ucha.
- W końcu po codziennych figlach mam większe potrzeby prawda?- zaśmiałem się cicho i od razu zrzuciłem z niego koszulkę i począłem lizać jego tors, zjeżdżając coraz to niżej. W końcu znajdując się na wiadomej wysokości wstrzymały mnie jego ręce i głowa kiwająca na "nie". Też pokiwałem głową tyle, że na "tak" i wyjąłem jego członka i odpowiednio się nim zająłem. Przez lata wprawy nie musiałem wcale długo czekać na oczekiwany efekt. Oblizałem lubieżnie usta przesunąłem plik kartek na biurku i oparłem się o niego. W ułamku sekundy dotykałem gołymi plecami blatu biurka, a gorące dłonie  pieściły moje również  rozpalone i głodne dotyku ciało. Jego język penetrował moje usta, co jakiś czas trącając o mój język. Zdjął ze mnie ostatnią część tego co robiło mi za piżamę, poślinił swoje palce i wsadzał je we mnie co jakiś czas dokładając następny. Po krótkiej chwili palce zastąpił swoim członkiem wchodząc we mnie do samego końca. Wolna już dłoń zajęła się moim członkiem, którą poruszał zgodnie z ruchem swoich bioder. Głębokie, spokojne ruchy doprowadzały moje ciało do szału, a jego pocałunki wzmagały jeszcze bardziej tę rozkosz. Wreszcie jego ruchy stały się nieco szybsze, jeszcze dokładniejsze, trafiające zawsze w najczulszy punkt. Z każdym ruchem przechodziła przeze mnie fala przyjemności, kończąca się coraz głośniejszymi stęknięciami. Nie wytrzymując już doszedłem z głośnym stękiem, jednak on wciąż kontynuował. Poruszał się nadal w poprzednim tempie, po kilku pchnięciach na nowo wiłem się w z rozkoszy z czego byłem naprawdę pod wrażeniem.  Przyśpieszał coraz bardziej  ruchy swoich bioder jak i ruchy dłoni zaciśniętej na moim członku. Teraz głośne odgłosy rozkoszy słychać było w całym pustym domu. Jednym mocnym pchnięciem zakończył nasze igraszki, obydwoje zdyszani, całujący się w uścisku.
- Kocham Cię.- wyszeptał.
- Ja Ciebie też.
_________________________
Mam nadzieję, że nie zostanę zabita XD


niedziela, 3 listopada 2013

4

-Eh...- westchnął ciężko.
- Też nie wiem właśnie co zrobić. To wszystko mnie dobija. Zresztą wiele z tym zrobić nie mogę. Tym bardziej mu o tym powiedzieć...
- No jeśli mu o tym powiesz to na pewno będzie niefajnie. Jak On się o tym dowie to go na pewno więcej nie zobaczysz, a wtedy będzie tak jak ostatnio.
- A co jeśli, np. on też?- spytałem spoglądając na niego.
- Ja bym się nie łudził tym, dla Ciebie to może jest coś innego, ale dla niego to może być zwyczajnie tylko seks i miła gadka.- odpowiedział  z rozczulonym wzrokiem.
-Przecież wiem o tym... Dobrze wiem o tym.- schowałem twarz w dłonie.
- A tak właściwie to jak to się stało? Przecież to zawsze w tym jest 0 uczuć, a tu proszę... Zakochałeś się. - pogłaskał mnie po plecach.
- Sam nawet nie wiem jak, po prostu się stało. Nie wiem jak i kiedy. To chyba przez to, że jako jedyny liczył się trochę ze mną. Mimo, że służę tylko do jednego, miał jakby trochę szacunku do mnie.- westchnąłem.- Wiesz, że nie raz przychodził tylko po to, żeby ze mną porozmawiać?
- Naprawdę? Jeśli serio taki jest, no to faktycznie. Sam nie wiem jakbym ja się poczuł.
- Nie raz mam ochotę stąd uciec, wiesz? I żyć normalnie jak człowiek, zamieszkać z kimś pod jednym dachem. Może założyłbym rodzinę... A tak jestem tu związany póki sami mnie nie wywalą.
- Wiem dobrze jak się czujesz. Sam mam takie marzenia, chociaż teraz już wiem, że się nie spełnią.- spojrzał na mnie i wstał.
- Dlaczego tak sądzisz, że się nie spełnią?
- Eh.. już nie ważne. Ja już pójdę..-podszedł do drzwi.- Trzymaj się.- wyszedł.

******

Wieczór. Standardowe moje miejsce pobytu. Dzisiaj jest kompletny spokój, aż dziwne... Od kilku dni jest jakiś spokój. A ja tylko siedzę i wyczekuję jego. Jednak i dzisiaj nie zanosi się na to, aby przyszedł.


******

Minęło kilka dni od mojej rozmowy z Shanem, który teraz adekwatnie mnie ignoruje. A moje uczucia wcale się nie zmieniły, jedynie przybrały na sile, a skąd wiem? Po prostu brakuje mi Michaela, zresztą Shane'a również. Zawsze się przyjaźniliśmy od wielu wielu lat. Ostatnio zrobiłem się strasznie sentymentalny i jakiś tęskliwy.
Michael.... Cholernie mi go brakuje, nawet jeśli miałbym być do końca życia jego szmatą to zniósłbym to, gdyby traktował mnie tak jak zawsze. Proszę... Przyjdź... Chcę Cię znowu zobaczyć, Twoje brązowe oczy, przydługawe proste włosy w kolorze ciepłego brązu. Chcę poczuć ciepło Twojego ciała, dotyk Twoich dłoni, Twój zapach....

******

- Ei... Złociutki, co się stało? - spytał przygarniając mnie do siebie.
- Nic się nie stało.
- Przecież widzę, że jesteś przygnębiony.- stwierdził zamykając drzwi.
- Nie jestem przygnębiony.- uśmiechnąłem się lekko.- Dawno Ciebie tu nie było.
- Dużo pracy.- usiadł na skraju łóżka.- Tak właściwie to ja mam coś dla Ciebie.- zerknąłem zaciekawiony.
- Co takiego?- spytałem opierając się o parapet okna.
- Twoje zdjęcia, pomyślałem, że chciałbyś je pewnie zobaczyć.- wstał i wyciągnął dużą papierową kopertę.- Proszę, obejrzyj sobie.
- Dziękuję, ale nie było takiej potrzeby.- zajrzałem do koperty i odłożyłem ją na stolik.- Później sobie obejrzę.- odparłem uśmiechając się.
Uśmiechnął się podszedł do okna, zasłonił je zasłoną i przysunął się do mnie.
- Tęskniłem, wiesz?- znów się uśmiechnął i lekko mnie pocałował. Nie wiedzieć czemu lekko odsunąłem się od niego z wymijającym uśmiechem.
- Co jest?- spojrzał mi w oczy.
- Nic, przepraszam...
- Zrobiłem coś nie tak?- spytał.
- Tak...- uśmiechnąłem się.
- Em.. tylko co?
- Wiem, że to głupie, dziecinne...- spojrzałem w podłogę.
- Na pewno nie jest głupie. Powiedz o co chodzi.- pogłaskał mnie po policzku.
- Jedyne co zrobiłeś źle to to, że jesteś dla mnie zbyt delikatny, a ja to źle interpretuję.
- Nadal nie rozumiem. Jak to źle to interpretujesz?
- Eh.. już nie ważne.- uśmiechnąłem się.
- Ważne, więc słucham.
- Widzisz... Ja nie traktuję Ciebie jak kolejnego klienta, jesteś dla mnie ważny, w pewien sposób się do Ciebie przywiązałem. Tęsknię za Tobą kiedy Ciebie nie widzę. Czuję coś do Ciebie...- wyszeptałem ostanie słowa i wtuliłem się w niego.- Przepraszam.
- Nie przepraszaj- przytulił mnie- to nie Twoja wina, że Twoje serduszko wybrało akurat mnie, a ja też jestem do Ciebie w pewien sposób przywiązany.
- Pocałuj mnie..- wyszeptałem.
Jak na zawołanie poczułem jego ciepłe wargi na swoich, momentalnie zaprosiłem jego język do środka. Moje dłonie odruchowo objęły jego szyję, moje nogi rozstawiły się mimowolnie zapraszając go do większej bliskości. Oderwał swoje usta od moich, spojrzał głęboko w moje oczy i uśmiechnął się. Przyciągnąłem go z powrotem do siebie, zaciskając dłoń na kawałku jego pomiętej koszuli, powoli ją zdejmując. On cofnął się nadal mnie całując, usiadł na brzegu łóżka zapraszając mnie na swoje kolana. Ochoczo spełniłem jego prośbę rozsiadając sie okrakiem na jego udach, a ja w międzyczasie zostałem pozbawiony części odzieży. Pieścił językiem moja skórę na szyi, klatce piersiowej, drażnił moje sutki, znów robił to delikatnie jednakże z jakaś pasją. Odruchowo zacząłem ocierać się o jego krocze, a moja dłoń powędrowała w stronę jego podbrzusza, kiedy on ją zatrzymał i pocałował ją po czym pozbawił mnie reszty odzieży. Po chwili obaj byliśmy zupełnie nadzy. Dwa rozgrzane ocierające się ciała, które chcą jednego. Bez żadnego wahania z mojej strony sam nabiłem się na jego członka, odwalając prawie, że całą robotę. Mimo chwilowego bólu, chciałem zrobić to jak najlepiej, co zostało mi dobrze wynagrodzone odrobiną pieszczot. Po kilku chwilach leżałem już wtulony w jego bok, myśląc o tym jak bardzo się do niego przywiązałem.