sobota, 7 grudnia 2013

5

Hym... wiem dawno nic nie napisałam, więc przepraszam i zapraszam na kolejny kawałek dziwnej historii, która służy wyłącznie do spożytkowania mojej zboczonej wyobraźni. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Uh... jak zimno.- stwierdziłem, wchodząc do jego domu i zgrzytając zębami.
- No, za ciepło to nie jest. Ale to tylko trochę śniegu przecież.- stwierdził- zamykając drzwi.- Lubię śnieg i zimę.- dodał po chwili.
- Ja nie lubię. Może dlatego, że mało miałem z nią do czynienia.- powiedziałem wieszając swój płaszcz na wieszaku.
- Paryska zima jest łagodna więc nie narzekaj.- uśmiechnął się łagodnie.
- No, ok, ok.... Zrobię herbaty. - stwierdziłem i poszedłem do przestronnej kuchni, która nie miała mi już żadnych tajemnic.
Duże, jasne pomieszczenie. Chwyciłem za czajnik, nalałem do niego wody, odstawiłem na miejsce, włączyłem. Wyjąłem 2 kubki, herbatę. Po chwili herbata była już gotowa, poszedłem do salonu, gdzie spodziewałem się, że będzie. Tak jak się spodziewałem siedział na swoim ulubionym miejscu koło rozgrzanego kominka. Podałem mu kubek z herbatą i usiadłem naprzeciwko w zupełnym milczeniu patrząc w płomienie w kominku.
Strasznie lubię te dni, kiedy mnie do siebie zabiera. To trochę jakby jest urlop.... Jednak lata codziennych igraszek, zrobiły ze mnie erotomana... Zastanawiam się dlaczego on nie chce... Przecież wiem, że nie zabiera mnie do siebie od tak.. Przecież jakby chciał to mógłby ze mną zrobić wszystko na co miałby ochotę, przecież za mnie płaci, tak? Tego właśnie nie rozumiem. Może on nie chce mnie zmuszać czy coś....
Kocham go oczywiście, on może nie do końca, ale zależy mi na nim... Jest miły, kochany i opiekuje się mną, a nie musi... Musi tu być jakiś haczyk.... Może się czymś martwi?
Spojrzałem na niego, był wpatrzony w płomienie. Odwrócił twarz w moją stronę, uśmiechnął się, upił trochę herbaty.
- Coś się stało?- zapytałem.
-Nie.- spojrzał lekko zaskoczony- Dlaczego pytasz?
- Jesteś jakiś nieobecny.
- Może trochę zamyślony, ale to nic ważnego. Nie przejmuj się.- uśmiechnął się i wstał z fotela.- Idę się wykąpać, a potem spać, hmm.?- dodał z chytrym uśmiechem- jest już późno, więc Tobie też radzę się szykować spać. Jutro znowu tam wracasz....
- Yh... wiem...
- A tak właściwie powiedz mi jedno.- oparł się o futrynę drzwi- Dlaczego stamtąd nie odejdziesz?
- Bo to jest jedyny zawód w jakim mam szansę, że w ogóle coś... zarobię? Nie mam wykształcenia, ani nic. Wyjdę stamtąd i co pójdę na wystawę na plac Pigalle?
No, może masz trochę racji, ale przecież bym Ci pomógł.- podszedł do mnie i spojrzał na mnie- Gdybym poprosił ojca na pewno znalazłby jakąś fuchę dla Ciebie w swojej firmie, a mieszkać mógłbyś na razie ze mną.
- Nie chcę Ciebie wykorzystywać.
-Ej..- przykucnął i spojrzał mi w oczy.- Popatrz mi w oczy i słuchaj. Nie wykorzystujesz mnie, tak? Ja sam chce. Zresztą ja też mam coś w zamian. Zależy mi na Tobie i chcę Ci pomóc. Więc pomyśl nad tym. A jak będą Cię szukać czy coś, to pozwiemy ich do sądu. Pamiętaj, że masz do czynienia z niespełnionym prawnikiem w ciele spełnionego artysty - to jak? Przemyślisz, to?
- Tak. Dziękuję Ci Michael.
- Nie masz jeszcze za co.- wstał- No to ja idę się wykąpać.
Wyszedł z salonu, ja posiedziałem jeszcze chwilę i też poszedłem do drugiej łazienki się wykąpać. Po jakimś czasie leżałem już w łóżku przytulony do jego piersi.

*******
Obudziłem się, przeciągnąłem, odwróciłem głowę w jego stronę. Nie było go obok mnie. Zachciało mi się pić więc wylazłem z łóżka i poszedłem do kuchni wziąłem trochę soku. Wracając do sypialni dyskretnie rozejrzałem się za nim. Nie było go nigdzie na parterze. Wszedłem na piętro i zauważyłem nikłe światło lampki w jego "gabinecie". Drzwi były otwarte więc zajrzałem. Stanąłem w drzwiach i przypatrywałem się mu przez chwilę podczas szkicowania. Momentalnie odłożył szkicownik i wziął się za stertę papierów na jego biurku. zaczął je przeglądać, układać. Stałem tam przez kilka minut, po czym cicho spytałem.
- Nie możesz spać?- odwrócił się.
- Tak jakoś.
- Chodź spać.- podszedłem do jego fotela- Nie lubię spać sam, wiesz dobrze.- uśmiechnął się i pociągnął mnie na swoje kolana.
- Miałem trochę inny pomysł...- uśmiechnął się zalotnie.
- Heh, a jaki?- spytałem z niewinnym uśmieszkiem.
- Sądzę, że może Ci się spodobać.- otarł nos o moją szyję.- To jak wchodzisz w to?- mruknął pod moim uchem. Usiadłem okrakiem na jego kolanach lekko się ocierając o jego tors.
-Widzę, że spodobał Ci się ten pomysł.- zaśmiał się i namiętnie pocałował moje usta. Jego dłonie od razu wplątały się pod moją koszulkę głaszcząc moje plecy, natomiast moje dłonie powędrowały trochę w innym kierunku, niemal od razu wsunąłem dłonie w jego bokserki pobudzając jego męskość. Na co dostałem odpowiedź.
- Komuś widzę się tu śpieszy.- szepnął mi do ucha.
- W końcu po codziennych figlach mam większe potrzeby prawda?- zaśmiałem się cicho i od razu zrzuciłem z niego koszulkę i począłem lizać jego tors, zjeżdżając coraz to niżej. W końcu znajdując się na wiadomej wysokości wstrzymały mnie jego ręce i głowa kiwająca na "nie". Też pokiwałem głową tyle, że na "tak" i wyjąłem jego członka i odpowiednio się nim zająłem. Przez lata wprawy nie musiałem wcale długo czekać na oczekiwany efekt. Oblizałem lubieżnie usta przesunąłem plik kartek na biurku i oparłem się o niego. W ułamku sekundy dotykałem gołymi plecami blatu biurka, a gorące dłonie  pieściły moje również  rozpalone i głodne dotyku ciało. Jego język penetrował moje usta, co jakiś czas trącając o mój język. Zdjął ze mnie ostatnią część tego co robiło mi za piżamę, poślinił swoje palce i wsadzał je we mnie co jakiś czas dokładając następny. Po krótkiej chwili palce zastąpił swoim członkiem wchodząc we mnie do samego końca. Wolna już dłoń zajęła się moim członkiem, którą poruszał zgodnie z ruchem swoich bioder. Głębokie, spokojne ruchy doprowadzały moje ciało do szału, a jego pocałunki wzmagały jeszcze bardziej tę rozkosz. Wreszcie jego ruchy stały się nieco szybsze, jeszcze dokładniejsze, trafiające zawsze w najczulszy punkt. Z każdym ruchem przechodziła przeze mnie fala przyjemności, kończąca się coraz głośniejszymi stęknięciami. Nie wytrzymując już doszedłem z głośnym stękiem, jednak on wciąż kontynuował. Poruszał się nadal w poprzednim tempie, po kilku pchnięciach na nowo wiłem się w z rozkoszy z czego byłem naprawdę pod wrażeniem.  Przyśpieszał coraz bardziej  ruchy swoich bioder jak i ruchy dłoni zaciśniętej na moim członku. Teraz głośne odgłosy rozkoszy słychać było w całym pustym domu. Jednym mocnym pchnięciem zakończył nasze igraszki, obydwoje zdyszani, całujący się w uścisku.
- Kocham Cię.- wyszeptał.
- Ja Ciebie też.
_________________________
Mam nadzieję, że nie zostanę zabita XD


niedziela, 3 listopada 2013

4

-Eh...- westchnął ciężko.
- Też nie wiem właśnie co zrobić. To wszystko mnie dobija. Zresztą wiele z tym zrobić nie mogę. Tym bardziej mu o tym powiedzieć...
- No jeśli mu o tym powiesz to na pewno będzie niefajnie. Jak On się o tym dowie to go na pewno więcej nie zobaczysz, a wtedy będzie tak jak ostatnio.
- A co jeśli, np. on też?- spytałem spoglądając na niego.
- Ja bym się nie łudził tym, dla Ciebie to może jest coś innego, ale dla niego to może być zwyczajnie tylko seks i miła gadka.- odpowiedział  z rozczulonym wzrokiem.
-Przecież wiem o tym... Dobrze wiem o tym.- schowałem twarz w dłonie.
- A tak właściwie to jak to się stało? Przecież to zawsze w tym jest 0 uczuć, a tu proszę... Zakochałeś się. - pogłaskał mnie po plecach.
- Sam nawet nie wiem jak, po prostu się stało. Nie wiem jak i kiedy. To chyba przez to, że jako jedyny liczył się trochę ze mną. Mimo, że służę tylko do jednego, miał jakby trochę szacunku do mnie.- westchnąłem.- Wiesz, że nie raz przychodził tylko po to, żeby ze mną porozmawiać?
- Naprawdę? Jeśli serio taki jest, no to faktycznie. Sam nie wiem jakbym ja się poczuł.
- Nie raz mam ochotę stąd uciec, wiesz? I żyć normalnie jak człowiek, zamieszkać z kimś pod jednym dachem. Może założyłbym rodzinę... A tak jestem tu związany póki sami mnie nie wywalą.
- Wiem dobrze jak się czujesz. Sam mam takie marzenia, chociaż teraz już wiem, że się nie spełnią.- spojrzał na mnie i wstał.
- Dlaczego tak sądzisz, że się nie spełnią?
- Eh.. już nie ważne. Ja już pójdę..-podszedł do drzwi.- Trzymaj się.- wyszedł.

******

Wieczór. Standardowe moje miejsce pobytu. Dzisiaj jest kompletny spokój, aż dziwne... Od kilku dni jest jakiś spokój. A ja tylko siedzę i wyczekuję jego. Jednak i dzisiaj nie zanosi się na to, aby przyszedł.


******

Minęło kilka dni od mojej rozmowy z Shanem, który teraz adekwatnie mnie ignoruje. A moje uczucia wcale się nie zmieniły, jedynie przybrały na sile, a skąd wiem? Po prostu brakuje mi Michaela, zresztą Shane'a również. Zawsze się przyjaźniliśmy od wielu wielu lat. Ostatnio zrobiłem się strasznie sentymentalny i jakiś tęskliwy.
Michael.... Cholernie mi go brakuje, nawet jeśli miałbym być do końca życia jego szmatą to zniósłbym to, gdyby traktował mnie tak jak zawsze. Proszę... Przyjdź... Chcę Cię znowu zobaczyć, Twoje brązowe oczy, przydługawe proste włosy w kolorze ciepłego brązu. Chcę poczuć ciepło Twojego ciała, dotyk Twoich dłoni, Twój zapach....

******

- Ei... Złociutki, co się stało? - spytał przygarniając mnie do siebie.
- Nic się nie stało.
- Przecież widzę, że jesteś przygnębiony.- stwierdził zamykając drzwi.
- Nie jestem przygnębiony.- uśmiechnąłem się lekko.- Dawno Ciebie tu nie było.
- Dużo pracy.- usiadł na skraju łóżka.- Tak właściwie to ja mam coś dla Ciebie.- zerknąłem zaciekawiony.
- Co takiego?- spytałem opierając się o parapet okna.
- Twoje zdjęcia, pomyślałem, że chciałbyś je pewnie zobaczyć.- wstał i wyciągnął dużą papierową kopertę.- Proszę, obejrzyj sobie.
- Dziękuję, ale nie było takiej potrzeby.- zajrzałem do koperty i odłożyłem ją na stolik.- Później sobie obejrzę.- odparłem uśmiechając się.
Uśmiechnął się podszedł do okna, zasłonił je zasłoną i przysunął się do mnie.
- Tęskniłem, wiesz?- znów się uśmiechnął i lekko mnie pocałował. Nie wiedzieć czemu lekko odsunąłem się od niego z wymijającym uśmiechem.
- Co jest?- spojrzał mi w oczy.
- Nic, przepraszam...
- Zrobiłem coś nie tak?- spytał.
- Tak...- uśmiechnąłem się.
- Em.. tylko co?
- Wiem, że to głupie, dziecinne...- spojrzałem w podłogę.
- Na pewno nie jest głupie. Powiedz o co chodzi.- pogłaskał mnie po policzku.
- Jedyne co zrobiłeś źle to to, że jesteś dla mnie zbyt delikatny, a ja to źle interpretuję.
- Nadal nie rozumiem. Jak to źle to interpretujesz?
- Eh.. już nie ważne.- uśmiechnąłem się.
- Ważne, więc słucham.
- Widzisz... Ja nie traktuję Ciebie jak kolejnego klienta, jesteś dla mnie ważny, w pewien sposób się do Ciebie przywiązałem. Tęsknię za Tobą kiedy Ciebie nie widzę. Czuję coś do Ciebie...- wyszeptałem ostanie słowa i wtuliłem się w niego.- Przepraszam.
- Nie przepraszaj- przytulił mnie- to nie Twoja wina, że Twoje serduszko wybrało akurat mnie, a ja też jestem do Ciebie w pewien sposób przywiązany.
- Pocałuj mnie..- wyszeptałem.
Jak na zawołanie poczułem jego ciepłe wargi na swoich, momentalnie zaprosiłem jego język do środka. Moje dłonie odruchowo objęły jego szyję, moje nogi rozstawiły się mimowolnie zapraszając go do większej bliskości. Oderwał swoje usta od moich, spojrzał głęboko w moje oczy i uśmiechnął się. Przyciągnąłem go z powrotem do siebie, zaciskając dłoń na kawałku jego pomiętej koszuli, powoli ją zdejmując. On cofnął się nadal mnie całując, usiadł na brzegu łóżka zapraszając mnie na swoje kolana. Ochoczo spełniłem jego prośbę rozsiadając sie okrakiem na jego udach, a ja w międzyczasie zostałem pozbawiony części odzieży. Pieścił językiem moja skórę na szyi, klatce piersiowej, drażnił moje sutki, znów robił to delikatnie jednakże z jakaś pasją. Odruchowo zacząłem ocierać się o jego krocze, a moja dłoń powędrowała w stronę jego podbrzusza, kiedy on ją zatrzymał i pocałował ją po czym pozbawił mnie reszty odzieży. Po chwili obaj byliśmy zupełnie nadzy. Dwa rozgrzane ocierające się ciała, które chcą jednego. Bez żadnego wahania z mojej strony sam nabiłem się na jego członka, odwalając prawie, że całą robotę. Mimo chwilowego bólu, chciałem zrobić to jak najlepiej, co zostało mi dobrze wynagrodzone odrobiną pieszczot. Po kilku chwilach leżałem już wtulony w jego bok, myśląc o tym jak bardzo się do niego przywiązałem.

sobota, 26 października 2013

3

- Nieźle Cię ktoś podrapał.- stwierdził oglądając moje plecy.
- Wiem przecież.- odparłem z grymasem.
- Ten człowiek musiał mieć strasznie długie paznokcie.- dodał.
- Dlaczego?- spytałem.
- Jedna rana nadaje się chyba do szycia. Zawołam Sue niech to zobaczy.- odparł i wyszedł z pokoju.
Po chwili wrócił razem z niską brunetką w dość dojrzałym wieku.
- No to pokażcie mi to.- spojrzała na wskazaną ranę.- Coś Ty robił, że aż tak Cię podrapał?
- Ja nic.- odpowiedziałem.
- Aha.. Dobra ja nie wnikam w szczegóły, ale widząc po tym to zabawa była przednia.
- Jeśli to można nazwać zabawą to owszem.- zaśmiałem się nieśmiało.
Po chwili kobieta zajęła się moją raną i rozmawialiśmy sobie. Mimo tego, że to miejsce zbyt przyjemne nie jest panuje tu dość luźna atmosfera. Często rozmawiamy sobie o poprzednich wieczorach albo o czymś zupełnie innym.
- Gotowe. -oznajmiła kobieta.- Ale lepiej by było, jakbyś dostał z 1-2 dni spokoju, żeby się chociaż trochę zagoiło, jeszcze zakażenia dostaniesz. To może ja sama pójdę mu powiedzieć.- dodała i wyszła.
Tak jak powiedziała tak poszła do szefa. A Sue? Sue jest naprawdę świetna, matkuje wszystkim i wszystkimi się opiekuje.
Nadal siedziałem w swoim pokoju tyle, że teraz sam. Myślałem, dużo myślałem. Coraz częściej mam dość tego miejsca mimo niektórych jego uroków i przyjaciół. Gdyby nie to, że jesteśmy jak bydło w pewien sposób oznakowani to bym stąd uciekł jak najszybciej. Niestety... nie da się. Jednak moje myśli szybko wróciły do czegoś zupełnie innego, do kogoś. Od kliku dni nieprzerwanie o nim myślę. Nie było tygodnia, żeby nie przyszedł choć raz. Zdarzały się przypadki, że przychodził tylko po to, żeby porozmawiać. Co dla mnie było czymś zupełnie nowym. Zawsze moja rozmowa z klientelą była ograniczona do wydawanych mi nakazów, rozkazów, ewentualnie pytali jak mi na imię.

***

Zbliżał się wieczór kiedy do mojego pokoju wszedł mój alfons wraz z Michaelem.
- Iker, widzisz mamy sprawę, znaczy się bardziej on, ale tu sam musisz wyrazić na to zgodę.- zaczął starszy mężczyzna.
- A o co chodzi?- spytałem.
- Już tłumaczę. Bo widzisz, ja jestem pewnego rodzaju artystą. Jestem rysownikiem, coś tam namaluję porobię zdjęcia. Ostatnio szykuję wystawę i potrzebowałbym kogoś do pozowania.
- Jeśli Pan Fosher się zgadza to co ja mam do gadania?-spojrzałem na starszego mężczyznę
- Jest jeden haczyk, na który różnie mógłbyś zareagować. Musiałbyś pozować nago.-dodał spoglądając na mnie z nadzieją.
- Mhm...Ale dlaczego padło na mnie?- spytałem młodszego.
- Uważam, że świetnie byś się do tego nadawał, jesteś fotogeniczny, masz symetryczną twarz, wręcz hipnotyzujące oczy...- urwał wywody i spytał.- To jak zgodzisz się? - dołączając namawiający uśmiech.
- No dobrze...- zgodziłem się zrezygnowany.
- Dziękuję, nawet nie wiesz jak mi tyłek ratujesz.- uśmiechnął się.- To przyjadę po Ciebie jutro rano koło 9, ok?- zwrócił się do starszego mężczyzny.- Odstawię go z powrotem rano następnego dnia. Będzie dobrze?
- No dobrze, dobrze.- po czym wyszedł.
- To pamiętaj jutro rano. Tylko się wyśpij.- pomachał ręką na pożegnanie.
W odpowiedzi tylko się uśmiechnąłem.
Ja mam być "modelką"?! To chyba jakiś żart.....

***

Ledwo wybiła godzina 6 rano, ja już nie spałem. Chodziłem trochę poddenerwowany. Przecież ja nie dam rady. Jestem zbyt nieśmiały, po za tym ja chyba nie umiem tak. Czas leciał mi nieubłaganie, ja tylko umyłem się wysuszyłem zjadłem coś szybko, a już była 8 rano. Usiadłem przy oknie i patrzyłem. Nie spostrzegłem się nawet kiedy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Otworzyłem.
- To jak gotowy?- spytał melodyjnym głosem.
- Wydaje mi się, że tak.- odparłem.
- No to chodź.
Zamknąłem drzwi i poszedłem za nim na zewnątrz. Jak ja dawno nie byłem za murami tego budynku. Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy w stronę przedmieścia. Po 10 minutach wjechaliśmy do bogatej dzielnicy i zatrzymaliśmy się na podjeździe przed dość nowoczesnym domem z wielkimi oknami. Otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka. Zaprowadził do obszernego salonu.
- Rozgość się jak u siebie.- uśmiechnął się.- Może chcesz coś do picia?- spytał przechylając głowę.- Może jakiegoś drinka na odwagę? Hm..? I mnie się nie bój, nic Ci tam nie nasypię.- zaśmiał się i wyciągnął z szafki butelkę trunku.- Heh, jesteś cudowny, a wiesz czemu?
- Ja cudowny? Raczej nie. - skwitowałem.
- Eh.... Nie doceniasz siebie.- uśmiechnął się.- Z tego co zdążyłem zauważyć masz świetny charakter. Masz się czym pochwalić, a jednak jesteś jednocześnie bardzo skromny i nieśmiały.- podał mi szklankę i ciągnął dalej- Masz jakby dwie strony siebie. Na co dzień jesteś właśnie skryty, ale w Tobie jednak jest jakieś zwierzątko domagające się uwagi.
- Pan chyba trochę przesadza.
-Ei.. umawialiśmy się, że bez żadnego "pan".
-No tak, przepraszam.- uśmiechnąłem się lekko.
- Chodź zaprowadzę Cię do pokoju.
Posłusznie poszedłem za nim do jednego z pokojów na piętrze z wielkim oknem na wschód. Po boku stało łóżko, na ścianie wisiało lustro, jakieś krzesełko w kącie i tyle. Jednak kolory sprawiały przyjemną atmosferę.
-Ok, zostawię Cię samego, żebyś się nie krępował. Twoje zadanie będzie takie, rozebrać się, położyć na brzegu łóżka i ładnie wyglądać, ok?- wyszczerzył się delikatnie.- To ja idę po aparat i szkicowniki.
Posłusznie pozbyłem się swojego ubrania, przeczesałem włosy palcami i położyłem się na boku w skraju łóżka, lekko zakrywając cienką kołdrą. Po chwili wrócił Michael z aparatem i szkicownikiem.
Spojrzał na mnie, odłożył przyniesione rzeczy.
- Jeśli się wstydzisz  to możesz zamknąć oczy tak jakbyś spał.- powiedział ciepłym głosem.
- Nie.. chyba dam radę.- dodałem.
- To postaraj się wyglądać choć trochę seksownie, ok?- spytał z uśmiechem który odwzajemniłem.
Zrobił mi kilka zdjęć po czym zaczął je przeglądać.
- Co jak co, ale miałem dobre przeczucie.- spojrzał na mnie zadowolony.- To teraz rysunek. tylko może zmień trochę pozycję. Tu nawet możesz serio zasnąć, będzie wyglądało subtelniej. O już wiem.- powiedział z entuzjazmem.- Ułóż się lekko na brzuchu i podwiń sobie ręce pod głowę. Tak będzie dobrze.
Posłusznie zrobiłem to co mi nakazał, a on sam usiadł na krzesełku w drugim końcu pokoju zaczynając szkic.

Czas płynął dość szybko na rozmowie, która była dość ciekawa. W ciągu zaledwie 3 godzin opowiedział mi całą historię swojego życia. Czym trochę mnie onieśmielił, po raz pierwszy ktoś tak prawdziwie się przede mną otworzył.

****
Nawet nie spodziewałem się, że czas po za murami tego miejsca płynie tak szybko. Cieszyłem się, że nie muszę tam wracać choć na 1 noc.
Po wspólnie przygotowanym posiłku usiadłem z nim w salonie przed telewizorem. Po dłuższym czasie zrobiło mi się jakoś chłodno i delikatnie przytuliłem się do jego ramienia. Przymknąłem oczy.
Ja chyba oszalałem albo coś w tym stylu, ale ja chyba się zakochałem. Wiele bym oddał, żeby zostać tutaj na dłużej.
Po krótkiej chwili zamyślenia poczułem jego dłoń gładzącą moje włosy. Otworzyłem oczy i lekko uniosłem głowę, aby spojrzeć w jego jasnobrązowe oczy. Bez chwili wahania pocałowałem go, on uchwycił moją głowę w swoje dłonie, wpijając się namiętnie w moje usta. Moje dłonie powędrowały na jego boki, lekko zadzierając materiał koszuli. Oderwał się na chwilę ode mnie uśmiechnął się delikatnie, chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą do pokoju z dużym łóżkiem. Delikatnie popchnął mnie na łóżko i przyklęknął między moimi nogami, ponownie całując. Przylgnął do mojego ciała odkrywając je kawałek po kawałku, a moją twarz zalał pąsowy kolor. Delikatnie dotykał mojego ciała, trochę jakby bał się, że mnie potłucze, moje dłonie także wędrowały po jego wpółnagim, rozgrzanym ciele. Zaczął całować moją szyję, klatkę  piersiową, pieścił palcami moje sutki co jakiś czas je liżąc. Jedna z jego dłoni powędrowała w kierunku moich pośladków, przysunął się bliżej mojego wejścia lekko na mnie napierając. Sekundę później, jednym zdecydowanym ruchem znalazł się we mnie. Delikatnie i powoli zaczął się poruszać we mnie, jednocześnie całując mnie i pieszcząc mojego członka. Ból szybko ustąpił, jednak on nadal nie zwiększał tempa swoich ruchów. Dość powolne ruchy i inne jego poczynania były ucztą dla moich zmysłów. Po raz pierwszy ktoś traktował mnie tak delikatnie. Nieco później już z lekka zirytowany nieco go ponaglałem, dość ochoczo spełnił moja prośbę, na co otrzymał ode mnie dość spora gamę różnych jęków i innych dźwięków. Nie zajęło to dużo czasu, abyśmy osiągnęli szczyt  wymawiając nasze imiona. Położył się obok mnie lekko zmęczony, a ja przytuliłem się do jego ciepłej piersi i przykryłem nas kołdrą.
- Dziękuję, dziękuje Ci za ten dzień wolności.- wyszeptałem.
W odpowiedzi otrzymałem krótki pocałunek.

sobota, 19 października 2013

2

Co ja mam ze sobą zrobić? Mam już dość tego wszystkiego, ciągłego "upokarzania" mnie, wykorzystywania, ranienia itd. Ciągłe "zlecenia" i ogólna atmosfera tego miejsca, jest dobijająca. Codziennie rano budzę się obolały z nadzieją, że kiedyś stąd wyjdę na zawsze i nie wrócę. Do tego wciąż mam w głowie twarze kilku osób, co też nie daje mi żyć. W jakiś dziwny sposób wciąż mam nadzieję, że zobaczę znów ta twarze, a zwłaszcza jedną...
Od kilku dni myślę o tym jednym mężczyźnie, miał w sobie coś specyficznego, nie był też jakiś agresywny, więc może dlatego. Przy rzeczywistości trzymał mnie tylko on mój najlepszy przyjaciel.
Dziś zaczyna się weekend jednak dla nas nie jest to miły czas zabawy i odpoczynku. Dla nas jest to największy kocioł.

Zbliżał się wieczór wiec standardowo wszyscy zebraliśmy się w "saloniku". Usiadłem obok niego i zacząłem rozmowę. Rozmawialiśmy sobie o różnych rzeczach, jednak po jakimś czasie przerwał nam nasz "szef"  wołając go do siebie. Porozmawiał z nim chwilę i wrócił do mnie.
- Czeka Cię dzisiaj ciekawy wieczór.- powiedział kręcąc lekko głową.
- Nie rozumiem...
- Chodź.- wyciągnął rękę w moją stronę.- Czeka Cię "specjalny pokoik", a ja mam tam z Tobą siedzieć dopóki facet nie przyjdzie.
- "Specjalny pokoik"?- przełknąłem głośno ślinę.- Specjalny pokoik i do tego facet? To jakieś żarty?
Już raz tam byłem i nie chcę tam iść.
-Chodź,  nie będzie tak źle.- uśmiechnął się nieznacznie.- Wiem co czujesz, przecież też tam byłem. No chodź.- skinął na mnie ponaglającym ruchem.
- Boję się...- odpowiedziałem idąc za nim.- A tak właściwie dlaczego Ty idziesz tam ze mną?
- Bo..
- Bo..? -spytałem wystraszony.
- Mam Cię przygotować w pewnym stopniu.-dokończył otwierając drzwi.
- Em.. zaczynam się poważnie bać... - stwierdziłem rozglądając się po "sali tortur"- A powiedz mi jeszcze, czemu masz mnie pilnować?
- Mam po prostu dotrzymać Ci towarzystwa.
- To jakie tortury mnie dzisiaj czekają?- usiadłem  na czymś co zastępuje łóżko.- Ścianka czy co?
- Nie wiem, ja wiem tyle, że mam Cię przywiązać do ramy i zawiązać oczy.
- Czyli tortury..?- spytałem lekko zaniepokojony.
- Nie bój się, przecież nic Ci nie może zrobić tak? A teraz chodź, bo pewnie niedługo przyjdzie.
Niechętnie wstałem, zdjąłem z siebie koszulkę i buty. Podszedłem do ściany, na której rozstawiony był metalowy stelaż. Shane przypiął skórzanymi paskami moje nadgarstki, po czym zawiązał mi oczy przepaską.
- Nie bój się tak, cały się trzęsiesz.- cicho powiedział.
- Łatwo Ci mówić.- pogłaskał mnie po ramieniu.
- To na mnie już pora. Mam nadzieję, że trafiłeś w dobre ręce.- wyszeptał i szybko wyszedł.
Byłem lekko mówiąc przerażony. Nie lubię takich sytuacji i takich zabaw. Mimo każdorazowej umowy, że nie mogą nas boleśnie okaleczyć i tak zawsze się boję. Po krótkiej chwili po zamknięciu się drzwi na swojej szyi poczułem ciepły oddech mężczyzny. Mruknął coś cicho pod nosem i szepnął spokojnym głosem wprost do mojego ucha:
- Nie bój się tak, przecież nic Tobie nie zrobię.- delikatnie pocałował moją szczękę.- Nie bój się mnie.- uspokajająco pogłaskał moje włosy i wpił się w moje usta, całując mnie głęboko. Jego dłonie wędrowały po moim wychłodzonym torsie, czułem każdy dotyk dziwnie delikatnych dłoni. Poddawał delikatnej pieszczocie każdy kawałek mojego torsu, schodząc coraz niżej. Poczułem dłoń wsuwającą się pod moją bieliznę, mimowolnie pozwoliłem mu na to. Oderwał się od moich ust i począł całować mój brzuch, w międzyczasie pozbawił mnie reszty mojego ubrania pozostawiając tylko opaskę na oczach. Jego dłonie gładziły wewnętrzną stronę moich ud raz po raz zahaczając o moje przyrodzenie. Dość niespodziewanie poczułem jak jego język sprawnie począł pieścić moją męskość. Nie potrzebowałem wiele czasu, żeby dojść. Przelotnie mnie pocałował i odpiął moje ręce, po czym nakazał:
- A teraz wypadałoby się odwdzięczyć nie uważasz słodziutki?
Instynktownie wiedziałem co zaraz nastąpi więc posłusznie uklęknąłem, po omacku zlokalizowałem jego męskość, dłonią przejechałem wzdłuż niej zatrzymując się chwilę przy jej czubku wyczuwając pod palcami kolczyk. Oblizałem wargi po czym zacząłem ssać jego przyrodzenie. Jego dłoń na mojej głowie nadawała tempo moich ruchów, raz po raz przytrzymując mnie w miejscu przez chwilę. Kiedy już skończył pociągnął mnie za włosy prostując na nogach, odwrócił mnie i popchnął na leżankę. Upadłem kolanami na podłodze i z twarzą w materacu. Dosłownie w ułamku sekundy poczułem jego dłonie na moich pośladkach i jego penisa wdzierającego się we mnie. Wydałem z siebie stłumiony jęk w materac, a moje ciało ogarnął ból. Od razu zaczął się we mnie poruszać, coraz to bardziej je pogłębiając, raz po raz zmieniając tempo. Ból szybko przestał doskwierać, ustępując miejsce przyjemności, mężczyzna chyba bardzo się starał, niemal za każdym razem perfekcyjnie trafiał w najczulszy punkt, sprawiając, że powoli traciłem kontrolę nad sobą. W końcu nie wytrzymałem i szczytowałem z głośnym jękiem, on zaraz po mnie, wstał i zdjął opaskę z moich oczu, odwróciłem się i zobaczyłem jego twarz.
Wiedziałem, że to on, może to śmieszne, ale poznałem go po kolczyku.
Pochylił się nade mną i spytał:
- Zdradzisz mi swoje imię?
- Iker.- wyszeptałem nieśmiało.
- Śliczne masz imię.- uśmiechnął się.- Resztę też masz piękną. Może to nie jest zbyt zgrabny komplement, ale miłe były jak dla mnie te chwile spędzone w Twoim towarzystwie.- powiedział po czym ubrał się. Na odchodnym dodał. - Mam nadzieję, że jutro będziesz mógł chodzić.
Szczerze? Też mam taką nadzieję...

poniedziałek, 14 października 2013

Daiary.- 1

Nie wiem ile już tutaj jestem, w sumie jestem tutaj od zawsze, zawsze widziałem te same ściany tych samych ludzi, te same twarze. Obce twarze  nalezą tylko do zainteresowanych wizytą. Jednak i tu znajdą się bardziej lub mniej znajome. Jestem dzieckiem prostytutki i tutejszego "VIP-a". Urodziłem się tutaj w burdelu na skraju miasta, moja matka nie zajmowała się mną zbyt dobrze, jednak ją kochałem. Teraz jej już nie ma. A ja zostałem nadal w tym miejscu. Pozwolono mi tu zostać tylko dlatego, że "Jest popyt na starszych chłopców". Jakbym to ja był przedmiotem... Do czasu, kiedy skończyłem 15 lat byłem w miarę bezpieczny, mieszkałem tu z dwójką innych nastolatków, również dzieci prostytutek. Teraz? Mając nie całe 20 lat "zarabiam" sam na siebie. Jestem nic nie wartą zabawką do spełniania ludzkich zachcianek. Właśnie.. ludzkich.. kiedyś przychodziły do mnie także kobiety, jednak w ostatnim czasie... sami mężczyźni. Niewyżyte, cuchnące, grube dziady... Czasem zdarzało się, że przyszedł ktoś ciekawszy zainteresowania, ale nie mogę się w to angażować, to tylko jednorazowo.

Wybiła godzina 19, o tej porze każdy i każda z nas musi być gotowy na zawołanie. Spojrzałem tylko w lustro, czy wyglądam w miarę do zaakceptowania. Brązowe włosy w nieładzie, ale co tam. Koszula lekko pognieciona, ale też mam to w dupie i tak będzie pognieciona i rzucona w kąt. Wyszedłem do obszernego niby salonu do reszty, niemrawo się uśmiechnąłem i zająłem miejsce swoje miejsce pupila, które zawdzięczam tylko tym, że się mną dziwnie często interesują. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu jednego z przyjaciół. Kiedy go znalazłem  poczułem tylko stuknięcie palcem, odwróciłem się.
- Zaprowadź Pana.- wskazał mi ręką wysokiego, szczupłego mężczyznę.
- Proszę tędy.- uśmiechnąłem się niemrawo i wskazałem kierunek.
Po chwili otworzyłem drzwi i wpuściłem go do swojego pokoju. Niezbyt pewnie wszedłem za nim i zamknąłem drzwi na klucz, według zasady. Czułem się nieswojo, bo zawsze przychodzili obrzydliwi starzy faceci, a ten jest zupełnym przeciwieństwem. Aż miło się spogląda.
Według kolejnej zasady, która mówiła, że wbrew ich woli nie możemy nic zrobić usiadłem na skraju łóżka, sprawiając wrażenie zrelaksowanego. Ten tylko usiadł koło mnie. Nie sprawiał wrażenia zrelaksowanego, wręcz przeciwnie. Jakimś pseudopiekuńczym gestem pogłaskałem go po dłoni i odwróciłem twarz w jego stronę.
- Pierwszy raz w "takiej" sytuacji?- spytałem cicho.
Ten tylko skinął głową. Nie chciałem tu siedzieć nie wiadomo ile, nie mogę wyjść póki nie "wypełnię" swojego "obowiązku".
- Pozwól, że trochę Ci pomogę, bo nie chcę tu wieczność siedzieć.- powiedziałem cicho i usiadłem okrakiem na jego kolanach spoglądając w czarne tęczówki jego oczu. Delikatnie musnąłem jego wargi tak na otuchę i zabrałem się za pozbywanie jego odzieży. Z wyrobioną obojętnością wsunąłem dłonie w jego spodnie, drażniąc jego męskość, jednak po chwili zabrałem je stamtąd lekko zdziwiony. Wszystko już widziałem, ale czegoś takiego to jeszcze nie. Krótko zastanowiłem się jak to wykorzystać w jak najmniej bolesny dla mnie sposób, jednak on znów nieco mnie zaskoczył przewracając na łóżko agresywnie całując. Po krótkiej chwili byłem zupełnie nagi tak jak i on. Chcąc nie chcąc w końcu musiałem zabrać się za swoją robotę. Przewróciłem go na plecy, gładziłem jego ładnie wyrzeźbiony brzuch lekko liżąc jego podbrzusze, zjechałem nieco niżej przyglądając się dumnie stojącej męskości mężczyzny i kawałka szlachetnego metalu na  jej czubku, pomijając wielkość.  Niezbyt pewnie począłem ssać  i masować jego przyrodzenie. Jednak dość szybka reakcja mężczyzny jakby dodała mi zachęty? Subtelnie jakby z uczuciem gładził moje włosy, kark i szyję, a ciche przyjemne dla ucha dźwięki sprawiły u mnie przyjemne dreszcze podniecenia. Coraz bardziej perwersyjne poczynania z mojej strony szybko zaspokoiły pierwsze żądze mężczyzny. Nakazał mi położyć się obok niego, posłusznie wykonałem tę czynność. Spojrzał na mnie jakby opiekuńczym wzrokiem i przylgnął do mojego ciała, jego dłonie czułem dosłownie wszędzie, jego usta w drapieżny lecz przyjemny sposób całowały mnie. Jedna z jego dłoni powędrowała w kierunku mojego członka w momencie gdy on sam napierał na mnie stanowczo. Odruchowo syknąłem w jego usta lekko dygocąc i krzywiąc się na twarzy, kiedy poczułem nieprzyjemne uczucie. Niemal od razu zaczął się we mnie poruszać i maskować ból podniecając mnie coraz bardziej. Głębokie i stanowcze ruchy dały mi szybko zapomnieć o bólu, dając mi możliwość rozkoszowania się tą chwilą. Po kilku chwilach i ostatnich głębokich ruchach szczytowałem nie powstrzymując się, on nadal kontynuując uśmiechnął się do mnie, głęboko pocałował i również osiągnął spełnienie. Wstał, ubrał się, pocałował mnie w czoło na pożegnanie, zostawiając mnie okropnie zmęczonym w samotności i ciszy.